Komentarze: 0
A powinienem spac...Dawno nie zagladalem na moj blog. Nie mialem specjalnie ochoty a pozatym czasowo nie znalazlem sie w komfortowej sytuacji. Duzo zajec, sporo zmartwien, po drodze jeszcze dol. Na szczescie juz z niego wyszedlem. Teraz w uszach "Hallowed By The Name" i wszystko po staremu. Wchodze w faze gniewu. Zawsze tak jest. Najpierw dol...pozniej wscieklosc, gniew, potezne pragnienie zniszczenia wszystkiego w okolicy, najczesciej w rytm odpowiedniej ku temu muzyce...pozniej wszystko jest po staremu. Do kolejnego dola. W sumie to nawet ciekawy dzien dzisiaj mialem. Na sam poczatem dostalem oceniony projekt, a raczej jego czesc, z KZU. 5 pkt. Pomyslalem ze to nie najlepiej, sadzilem ze max to 10. A jednak sie mylilem, max to 6.Czyli sie ciesze:) Co prawda stracilem punkty w dosyc glupi sposob, ale i tak jest OK. Pozniej ELO, WM i zowu ELO. Kolokwium ocenione zgodnie z planem,7/11. Nie jestem zadowolony, gdybym mial chwile wiecej, to rozwalilbym je na maksa, no coz... Trzeba szybciej myslec tym pustym lbem, ale chyba nie umiem tak... Pozniej przerwa, w miedzyczasie olewka kolokwium z mechaniki i wreszcie jest, zebranie nowej RM. Fajnie to wyglada, mam nadzieje ze dalej tez tak bedzie. Narazie siedze cicho i obserwuje, ucze sie, ale juz niedlugo...Mam nadzieje ze bede mogl zrobic cos sensownego. Dostalismy razem z Cezarem w piecze sale z kompami.Fajnie:)Szybciutko zebralem sie z tego zebrania (wbiegalem po schodach!!) Myslalem ze moze Marta na mnie czeka, ale pomylilem sie. Nastaly dlugie minuty oczekiwania i wreszcie... jest!! Myslalem ze nie wyrobie ze szczescia:)To jest taki moj promien slonca... Uwielbiam te dziewczyne, nie potrafie obejsc sie bez jej obecnosc za dlugo, a jesli wiem ze mam zazplanowane widzenie sie z nia to nie moge robic nic innego, bo skupic sie nie moge i tylko o niej mysle... To glownie dzieki niej nie mam juz dolka. Miala w tym swoj udzial Ania, ale z oczywistych przyczyn (...jeszcze czuje twoje cieplo...) Marta zdecydowanie wiekszy. Coprawda nadal utrzymuje ze mam racje (...moja wartosc zap... do zera...) ale przynajmniej nie dobija mnie to.I chwala temu aniolkoi za do co zrobila. Posiedziala u mnie do 22:30 (...do tej pory czuje jak smakuja jej usta...).A pozniej szybkie piwko z chlopakami. Dzieki Ci Krzysztof za to ze wyszedles, nie wiem jak Ci sie odwdziecze, to najtrafniejsza rzecz jaka mogles zrobic, dobry z Ciebie kumpel:) I to w sumie wszystko... Dzien OK, dlatego ze projekt, kolos, RM, Marta i poprawa humoru:)
Bardzo nie lubie czuc sie zerem. Zreszta, czy takie uczucie moze byc przyjemne? Spotykam sie z nim twarza w twarz ostatnio nader czesto, i wydaje mi sie ze mam ku temu powody. Za moj humor odpowiedzialna jest uczelnia. Nie... to ja jestem za to wszystko odpowiedzialny. To ja jestem jaki jestem, i to tylko moja wina. Posluchajcie Marty: "Nic nie umiem, bedzie strasznie".Ciezkie kolokwium z chemii...12/15... 3-4 dni nauki... I tak caly czas, zdolna dziewczyna. Jak bym tak chcial...Ale nie, glupota ktora panuje w mojej czaszce skutecznie uniemozliwia mi podobne osiagniecia. Od samego poczatku na tej uczelni stanowie szare tlo... dlaczego wreszcie nie moze i mi zaczac sie cos udawac? Godziny spedzone nad ksiazkami, pogarszajacy sie wzrok, zycie pozanaukowe w zaniku. I po co to wszystko??!! Po nedzne troje, po te cudowne dwoje, niezaliczone kolokwia pomimo godzin spedzonych nad podrecznikami. Podczas gdy inni spokojnie, po znacznie krotszym czasie dystansuja mnie wynikami bardzo, ale to bardzo...I tak samo Marta... to wcale nie jest przyjemnie wiedziec o swojej glupocie... Dlaczego to jest tak, ze ja musze sie naharowac jak wol zeby ledwo,ledwo przadc, a inni maja talent ktory pozwala im spokojnie trwac na uczelni pomimo duzo mniejszego nakladu pracy? Dlaczego ja musze spedzic nad wszystkim 3x wiecej czasu??? Jeszcze gdybym mial jakies efekty swojej pracy, ale co ja mam...Nedzne 3, nie raz, nie dwa oblanie kolokwium...:( Chcialbym kiedys im dorownac...:( Jestem smutny, najsmutniejszy od kiedy zaczalem tworzyc to internetowe archiwum... Czy wiecie jakie to uczucie oblac kolokwium nad ktorym spedzilo sie kilka godzin wiecej niz osoba ktora wychodzi z niego z 5? A czy wiecie jak to jest kiedy tak dzieje sie na kazdym przedmiocie? A gdy cala taka zabawa trwa od ponad roku? A jesli sa to rzeczy ktore decyduja o wartosci czlowieka? Trudno zdac sobie sprawe z wlasnej malej, znikomej wartosci... Trudno uswiadomic sobie ze jest sie smieciem...
To nie byl bardzo ciekawy dzien. Zaczal sie wczesnie, o 6:50. A moze nawet wczesniej...o 00:00? Z nocnych przejsc warte wspomnienia jest pijanstwo Oskara ktory przechylal (na nasze, Krzyskow zyczenie) flaszke "Zubrowki". Tak, sposob w jaki to zrobil naprawde mnie zdumial, a jego komentarz rozbawil setnie. To co zawieral w sobie poniedzialek mozna opisac w skrocie:szaro, bez urozmaicen i nad ksiazkami. Czepialem sie wszytskiego, od fizyki, poprzez KZU na drugiej fizyce konczac. I mam w ten sposob troche sprawka, troche umiem na jutrzejsze kolokwium i mam ok.50% rysunku na KZU:) Nie wspomne ze na czwartek powinienem byc przygotowany na dwa kolokwia...Ale jakos sie to zaliczy. Rozpoczynam na dobre sciganie z matmy, rozpoczynam drugi projekt z ZAP, a fizyka (laborki) powoli dobiega u koncowi. I tak to wyglada. A z Marta sie dzisiaj nie widzialem:) ale jutro...zaraz.... dzisiaj sie z nia zobacze:)No tak, przeciez to juz prawie 2. Jaka sielanka... Krzysztof rozmawia z (hmmm....i tutaj strzelam, ale na 99% z Karolina...), ja sobie wlasnie powoli coraz mocniej zmierzam do lozka, chlopcy juz spia...a jutro to tylko to zaliczenie, reszta to kaszka z mlekiem...oby...:)