Sobota przed poludniem. W glosnikach cos z delikatniejszej odmiany rocka. Najedzona bestia siedzi przed komputerem i robi wszystko zeby odwlec czas nauki matematyki. Niestety nie da sie od tego uciec definitywnie. Moj piatek nie nalezal do najprzyjemniejszych. Co nie oznacza ze byl nieprzyjemny. Owszem, dzialo sie moze nie za wiele, ale fajnie bylo, nie mam na co narzekac. Odbebnilem WF...Tfu... jakie odbebnilem. Zagralem wreszcie tak jak powinienem dawno zagrac. Rozgrzewka i krotki rozciagniecie miesni potrafi zdzialac cuda. A i pilka siedziala jak za dawnych czasow...Inna sprawa, ze chlopcy nie starali mi sie specjalnie utrudniac zycia. I tym sposobem wpadly dzikie ilosci punktow. Bardzo pozytywnie mnie taki WF nastraja z rana, bilans 3-0 na dzien dobry prognozuje ze i moze dalsza czesc dnia sie uda. W sumie to tak bylo, laborka nudna jak nieszczscie, ale przynajmniej moja wejsciowka ocalala, w przeciwienstwie do reszty ekipy. Heniek ostro pojechal po calosci, nie widzialem go jeszcze jak kresli kartke za kartka. Inna sprawa, ze na to nie ma reguly i moze zrobic to zarowno z dobrze napisana praca, jak i z wypracowaniem na temat jamochlonow, zalezy od nastroju i tego jak uwanie czyta wejsciowke:) Z reguly mozna mu wcisnac wspomnienia z wakacji zamiast istoty dzialania maszyny wytrzymalosciowej, i tak nie sprawdzi o co chodzi. Wazne zeby bylo ladnie napisane. Pozniej powrot do akademika, szybkie pakowanie i do Marty:)Uwielbiam takie popoludnia, kto zreszta nie lubi? Miec obok siebie TE osobe, moc sie przytulic, pocalowac, pogladzic po wlosach, polaskotac...:D Zreszta, czy ja musze tutaj cos wiecej dodawac? Brakuje mi zawsze slow na opisanie wrazen zwiazanych z Marta. Mam zbyt ubogi slownik na opisanie tego wszystkieg co dzieje sie w moim sercu i glowie. Zrozmie mnie kazdy ten, kto mial osobe na ktorej mu zalezy... Bo komus kto nie mial z tym uczucie do czynienia nawet najpiekniejsze i najlepiej dobrane slowa nic nie dadza... A pozniej na pociag...Szalona podroz, na dworcu jestem 5 minut przed odjazdem maszyny, kolejka na 15 minut stania... Pociag juz pelen, kupujemy bileciory u konduktora... Pozniej jazda na stojaco. W tej pozycji rowniez zasnalem:) Tak przez 40 minut nie moglem odpedzic sie od sennosci,ktora ni z tego,ni z owego na mnie spadla. Musialem smiesznie wygladac w tym korytarzu:)Do domciu nie chcialo mi sie isc, wezwalem mame zeby mnie przywiozla.Kochana jest:) I co sie na miejscu okazalo? Ze Daniel siedzi w domu!:)Ha! Dawno go nie widzialem,fajnie bylo sie z nim zobaczyc:)W dodatku jeszcze z Romkami mialem okazje pogawedzic. FAJNIE:)!!!! Tak jak widac, dzien jak najbardziej "in plus".Coprawda prawie pusty z punktu przezyc duchowych...nieee...Marta:)<serducho!!!!!>. Na inne nie ma czasu...
Dodaj komentarz