Najnowsze wpisy, strona 1


paź 23 2005 140 wpis /Inspirujacy prysznic/
Komentarze: 0

Prysznic to takie fajne miejsce gdzie zawsze przychodzi mi cos do glowy. Pod tym wzlgledem chyba tylko spacer noca po Cerekwi moze mu sie rownac. Dzisiaj pomyslalem sobie jak to fajnie bylo w wakacje. To wbrew pozorom nie jest takie oczywiste, nie kazdemu wakacje kojarza sie dobrze (ja!ja!wybierz mnie!) wiec nie dla kazdego zdanie "Fajnie bylo w wakacje" jest synonimem pozytywnych zjawisk. Dla mnie bylo o tyle fajnie ze mialem co robic (siuprajs), moze nawet za duzo. Powiem wiecej, dokladnie wiedzialem co mam robic i w jakim tempie. To ze  nie zawsze mi sie chcialo, ze nie do konca zdazylem to juz inna bajka. Ale koncentracja na celu, jego swiadomosc i chec osiagniecia byla olbrzymia, brakuje mi tego teraz. Sprawa byla prosta: jeden czlowiek.Szesc egzaminow. Porazka nie wchodzi w gre. Dlaczego? Bo jakiekolwiek poslizgniecie oznaczalo repete. No i o maly wlos...ale to nie jest teraz wazne. Wierzcie mi, swiadomosc tego ze jeden maly blad moze was baaaaaardzo drogo kosztowac naprawde potrafi zmobilizowac, to byl moj CEL. A teraz takiego celu nie posiadam i efektem tego jest ze zebrac sie do niczego nie potrafie. Inna bajka ze uczucia wrocily i pier... uderzyly mnie miedzy oczy z sila o jaka ich w ogole nie podejrzewalem. No ale bywa, trzeba byc gotowym i na takie ewentualnosci. Wiec sprawa jest prosta, szukam motywacji, szukam swojej muzy, natchnienia. Czegos co potrafiloby wyzwolic moja energie, moje mozliwosci, pozwolilo rozwinac skrzydla i pokazac co potrafie. I w koncu: co daloby mi satysfakcje, poczucie spelnienia, radosc... Bo narazie to ja, owszem mam chec, ale na pewno nie na nauke. Bardzo pasjonujacym zajeciem jest patrzenie przez okno. Albo rozmyslanie o niczym. Ewentualnie przygladanie sie zdjeciu na biurku.
Kurna, najgorsze jest to ze pewnie wysilek jaki teraz bym wlozyl w prace moglby mi sie jakos zwrocic, ale ja jestem takim typem ktory nie potrafi sie zebrac jesli cos "MOZE" bedzie. Ja mobilizuje sie jak cos "BEDZIE" tak jak mialo to miejsce w przypadku sesji. Wiedzialem ze moga mnie uwalic, spinalo mnie to i dalem rade. Tak samo byloby z innymi sprawami gdybym tylko wiedzial ze mam realna szanse je osiagnac. Tylko ze... ja moge wszystko jesli zechce, uczuc innej osoby nie kupie. A ze to dla mnie klucz do szczescia to rozklada mnie swiadomosc ze nie jestem w stanie zrealizowac swojego podstawowego celu. Fukk, pokrecone to wszystko maksymalnie i do konca. Wezme kiedys naprawde sie zbiore, pojade na koniec swiata i zaczne uprawiac pietruszke, wtedy przynajmniej wszystko bedzie proste.

myslak : :
paź 21 2005 139 wpis /Nihil novi/
Komentarze: 5

Drugi wpis w ciagu jednego dnia? Dlaczego nie, zwlaszcza ze przemyslen starczyloby na 3 takie blogi. Kiedys kiedy mialem jeszcze ochote interesowac sie wszystkim co mnie otaczalo prawdopodobnie moglbym non-stop siedziec i wypisywac swoje fascynacje w tym miejscu. Teraz nie potrafie byc juz taki jak wczesniej.

Doszlismy dzisiaj z kolegami do wniosku ze politechnika wypacza nasza psychike, zmienia sposob postrzegania swiata i ogolnie zle wplywa na nasz rozwoj. Dlaczego? To moze zrozumiec tylko ktos kto postudiuje tutaj chwile, zasmakuje nauki i pozna ludzi. Fakt, w normalnym kraju kazdy z nas po studiach bylby rozchwytywanym specjalista i wysilek wlozony w studia zwrocilby sie bez problemu. Ale nie tutaj, nie w tym chorym miejscu. Kiedys bylem idealista, zalozylem ze przez 5 lat sie przemecze, ze dam rade a pozniej bedzie juz z gorki. Zawiodlem sie podwojnie, po pierwsze dlatego ze juz teraz nie daje rady. Nie jestem taki twardy i pozbawiony uczuc jak sadzilem. Wiecej, myslalem ze polibuda utrzyma je na uwiezi, stlamsi i zniszczy...A stalo sie wrecz przeciwnie, dlugotrwaly brak normalnych relacji spowodowal eskalacje moich potrzeb. Druga oznaka mojego frajerstwa to mysl ze jak sie naucze to pozniej bede mial silna pozycje. Gowno prawda, jesli gdzies stad nie pojade to wpadne w sidla zalozone przez ludzi wywodzacych sie z poprzedniej epoki dla ktorych nie jest istotne to co soba reprezentuje ale to zeby wszystkim bylo dobrze. Ja ogolnie mam w nosie taka zabawe, prawdopodobnie po studiach nie bedzie mnie tutaj... Chce zyc normalnie i cieszyc sie zyciem.

Tak wiec nie jest latwo przetrwac to wszystko, co najciekawsze najtrudniejszy okres moich studiow przeszedlem z usmiechem na ustach. Dlaczego? Bo pomogla mi Marta, dzieki niej bylem szczesliwy i mialem chec walczyc i starac sie. Pozniej juz teoretycznie bylo z gorki ale mnie z kolei nie chcialo sie juz starac bo stracilem motywacje i (jak mi sie zdaje) sens dalszego dzialania. Teraz potrzebuje wsparcia i duzej ilosci wiary i samozaparcia aby dociagnac ten wozek do mety i cos dalej ze soba zrobic. Potrzebuje...potrzebuje Ciebie.

myslak : :
paź 21 2005 138 wpis /Wechikul czasu/
Komentarze: 0

Tytul zupelnie nie zwiazany z tym co chodzi mi po glowie, doslownie przed chwila skonczylem grac utwor Dzemu i postanowilem jakos wykorzystac jeszcze te piosenke. Nie lubie pisac w dzien, zycie jakie mnie otacza nie pozwala sie zanadto skupic. Gdybym jednak odwlekl te chwile na pozniej pewnie zapomnialbym co mam do przekazania(co swoja droga ostatnio i tak nie jest latwe, przelanie mysli na ekran sprawia mi ostatnio sporo trudnosci). Siedze tutaj spokojny, ochlonalem juz po spotkaniu jakie odbylem wczoraj, wielka radosc jaka mi towarzyszyla okrzepla, czuje sie dziwnie.Bylbym najszczeliwszym czlowiekiem na ziemi, ale...No wlasnie, zawsze musi byc jakies "ale". Poslugujac sie przesada, bedac wiezniem od wolnosci dzieli cie "tylko" 1 metr grubosci muru za ktorym funcjnuje normalny swiat, stojac na ulicy dzieli cie "tylko" grubosc szkla od eksluzywnego samochodu... I tak dalej... Bedac w stanie okreslanym jako zakochanie czesto dzieli cie pare centymetrow od osoby ktora kochasz. Lecz coz z tego skoro w kazdym z tych przypadkow istnieje znacznie wieksza bariera ktorej nie da sie zmierzyc zadna miara a ktora zamiast do nieba zssyla nas na ziemie?
Kazdy z nas chce byc szczesliwy, taka ludzka natura. Skupiajac sie na prostych ludzkich odruchach i zapominajac o receptach na szczescie jakie sugeruja nam przerozne religie, kazdy z nas robi to co uwaza za konieczne aby byc zadowolonym z zycia, kazdy ma na to inne spojrzenie. Ale nie zmienia sie glowna mysl:chcemy byc szczesliwi. Pieknie jest gdy osiagamy ten stan, swiat wydaje sie najlepszym z mozliwych miejsc do zycia bez wzgledu na problemy jakie ze soba niesie. Zycie plynie a my sie nim cieszymy, sprawia nam radosc, satysfakcje i dostarcza mnostwa wrazen.
Podobno (tak przynajmniej staraja sie dowiesc niektorzy) to jak bardzo jestesmy szczesliwi zalezy tylko od nas samych. Jest w tym cos prawdy, ale nie wspialem sie jeszcze nigdy na poziom na ktorym sam decydowalbym o swoim szczesciu. Jestem slaba istota ktorej do szczescia potrzeba drugiej osooby. Wydaje mi sie ze znalazlem swoj sposob osiagniecia szczescia. Wiem jak sprawic sobie radosc, wciaz ucze sie kolejnych sposobow. Ale jestem tez glupi... Nie nauczylem sie korzystac w pelni z malych radosci, zawsze gdy przydarza mi sie cos dobrego gdzies w glebi, w tle czai sie swiadosc braku i ona odbiera mi cala radosc.
Czasem bedac szczegolnie smutnym z zalem wysylam w przestrzen pytanie "Czym sobie zasluzylem?" i "Czy wymagam tak wiele?". Szukam swojego miejsca na tym swiecie, lecz nie znajduje. Chce byc szczesliwy, ale nie potrafie. Brak tej drugiej osoby determinuje moje zycie, to ze nie potrafie sie cieszyc tak jak kiedys.
Robie sie zgorzknialy, alienuje sie, separuje i dziczeje. Czasem juz nie wierze w dobre rzeczy na tym swiecie. Jak bardzo nieodwzajemnione uczucie potrafi dokuczyc czlowiekowi. A wiem... wystarczyloby proste "Tak" zeby moje troski zniknely. Wydaje sie to za proste zeby bylo prawdziwe? Mozliwe...
Zachodzaca powoli degradacja. Sam odpowiadam za swoje zycie. Pozwalam na to. Nie chce zyc meczac sie. Nie wiem co dalej.
Kilkanascie centymetrow miedzy mna i nia. Mentalnie-bariera nie do przeskoczenia.
Wiele bym za Nia oddal, gdybym tylko mogl. Podobno jestem staroswiecki a moje zasady sa chore, w dzisiejszym swiecie to mozliwe. Ale to swiat gdzie normalnym jest wyscig szczurow... Nie pisze sie na to, ja normalnosc znajduje gdzie indziej.
Pisalem wczesniej o tym jaka dziwna konstrukcja sa ludzie, czy nie mam racji?

Nie wypowiem slowami tego jak czasem podle sie czuje, kto przezyl zrozumie, kto nie przezyl... ten ma szczescie.

myslak : :
paź 14 2005 137 wpis /Piatek wieczor/
Komentarze: 1

Lubie takie chwile jak ta, lubie takie popoludnia jakie dzisiaj spedzilem. Z glosnikow saczy sie lekko hipnotyczna muzyka, w czterech scianach cieplo, jedna mala lampka daje niewielki krag swiatla, jutro weekend a ja powoli robie sie senny. Nic juz nie stoi na przeszkodzie abym polozyl sie spac. I poloze sie spac spokojny bo nic mnie nie goni, bo nie mam zadnego pilnego obowiazku. Przepracowalem dzisiaj ucziciwie popoludnie, zasluzylem na odpoczynek. UWIELBIAM zasluzony odpoczynek, ciezko jednak na niego zasluzyc, nie chce sie czlowiekowi do pracy zebrac:-) Rozmyslalem dzisiaj caly dzien o Marcie. Nie doceniamy czasem tego co ludzie wnosza do naszego zycia, czasem dopiero z pewnego dystansu widac jak wiele dla nas znacza. Tyle ludzi nas otacza, znamy tak wiele osob ze rozmazuja sie w naszym zyciu i traca na unikalnosci. Banalna prawda, ale wystarczy ze na chwile kogos zabraknie i dopiero wtedy odczuwamy jak wazne miejsce zajmuje w naszym zyciu. Ludzie to dziwne istoty, najwiekszy bol potrafi sprawic im to ze kogos nie widza. Tesknota... cos czego nie ma, cos co jest tylko uczuciem, cos co nie uderzy i nie zaboli. I inne uczucia ktore istnieja materialnie tylko dlatego ze ktos przelal na papier slowami przeblysk natchnienia... Dlaczego cos tak ulotnego, nierzeczywistego potrafi sprowadzic tyle klopotow? Alez mam rozbiegane mysli, wszystko przez te atmosfere. Koniec, robi sie bezsenswnie.

myslak : :
paź 13 2005 136 wpis /Troche od siebie/
Komentarze: 0

Na poczatek bedzie prywata. Lubilem kiedys komputer, ta maszynka stwarza naprawde wiele mozliwosci jesli tylko wiemy jak je wykorzystac. Jesli czlowiek uzywa go ze swiadomoscia celu do jakiego komputer ma mu posluzyc to wtedy to urzadzenie jest naprawde nieocenione. Jesli jednak ktos zastepuje sobie wrazenia, emocje tymi wystepujacymi w swiecie wirtualym to nie jest dobrze. Tez lubilem (i lubie) komputer, dawal mi mozliwosc rozwoju, zdobywania informacji sluchania muzyki (passion!). Teraz juz nie jest tak jak kiedys, przez wakacje odpoczelem, komputer wlaczalem od swieta. Sen, sport i relaks w ciszy bez szumiacego wiatraczka, promieniujacego monitora... Teraz to tylko praca.

Nie wiem, moze sie starzeje ale dla mnie prawdziwe zycie znajduje sie gdzie indziej. Mysle teraz o niebie upstrzonym gwiazdzami podziwianym z laki w srodku lasu, o usmiechu swojego chrzesniaka i jego siostry, o ciszy noca, o musnieciu wlosow mojej kobiety, o 30 tysiacach fanow na koncercie Iron Maiden...Rozmarzylem sie:) Ale to taki znak czasu, zaczynam robic sie filozofem. I tak jak kiedys zdawalo mi sie ze trzeba sie rozwijac i pedzic, tak teraz chetnie wysiadlbym z tego pociagu. Ogolnie, co do rzeczywistosci wirtualnej, kwestia podejscia. Moze ktos tam znajduje swoje miejsce, w koncu wszystko jest dla ludzi. Dla mnie jest to syntetyczne, tak jak coraz wieksza czesc otaczajacego mnie swiata...

myslak : :