Komentarze: 0
Prysznic to takie fajne miejsce gdzie zawsze przychodzi mi cos do glowy. Pod tym wzlgledem chyba tylko spacer noca po Cerekwi moze mu sie rownac. Dzisiaj pomyslalem sobie jak to fajnie bylo w wakacje. To wbrew pozorom nie jest takie oczywiste, nie kazdemu wakacje kojarza sie dobrze (ja!ja!wybierz mnie!) wiec nie dla kazdego zdanie "Fajnie bylo w wakacje" jest synonimem pozytywnych zjawisk. Dla mnie bylo o tyle fajnie ze mialem co robic (siuprajs), moze nawet za duzo. Powiem wiecej, dokladnie wiedzialem co mam robic i w jakim tempie. To ze nie zawsze mi sie chcialo, ze nie do konca zdazylem to juz inna bajka. Ale koncentracja na celu, jego swiadomosc i chec osiagniecia byla olbrzymia, brakuje mi tego teraz. Sprawa byla prosta: jeden czlowiek.Szesc egzaminow. Porazka nie wchodzi w gre. Dlaczego? Bo jakiekolwiek poslizgniecie oznaczalo repete. No i o maly wlos...ale to nie jest teraz wazne. Wierzcie mi, swiadomosc tego ze jeden maly blad moze was baaaaaardzo drogo kosztowac naprawde potrafi zmobilizowac, to byl moj CEL. A teraz takiego celu nie posiadam i efektem tego jest ze zebrac sie do niczego nie potrafie. Inna bajka ze uczucia wrocily i pier... uderzyly mnie miedzy oczy z sila o jaka ich w ogole nie podejrzewalem. No ale bywa, trzeba byc gotowym i na takie ewentualnosci. Wiec sprawa jest prosta, szukam motywacji, szukam swojej muzy, natchnienia. Czegos co potrafiloby wyzwolic moja energie, moje mozliwosci, pozwolilo rozwinac skrzydla i pokazac co potrafie. I w koncu: co daloby mi satysfakcje, poczucie spelnienia, radosc... Bo narazie to ja, owszem mam chec, ale na pewno nie na nauke. Bardzo pasjonujacym zajeciem jest patrzenie przez okno. Albo rozmyslanie o niczym. Ewentualnie przygladanie sie zdjeciu na biurku.
Kurna, najgorsze jest to ze pewnie wysilek jaki teraz bym wlozyl w prace moglby mi sie jakos zwrocic, ale ja jestem takim typem ktory nie potrafi sie zebrac jesli cos "MOZE" bedzie. Ja mobilizuje sie jak cos "BEDZIE" tak jak mialo to miejsce w przypadku sesji. Wiedzialem ze moga mnie uwalic, spinalo mnie to i dalem rade. Tak samo byloby z innymi sprawami gdybym tylko wiedzial ze mam realna szanse je osiagnac. Tylko ze... ja moge wszystko jesli zechce, uczuc innej osoby nie kupie. A ze to dla mnie klucz do szczescia to rozklada mnie swiadomosc ze nie jestem w stanie zrealizowac swojego podstawowego celu. Fukk, pokrecone to wszystko maksymalnie i do konca. Wezme kiedys naprawde sie zbiore, pojade na koniec swiata i zaczne uprawiac pietruszke, wtedy przynajmniej wszystko bedzie proste.