Najnowsze wpisy, strona 17


sty 06 2004 60 wpis / Znowu w stolicy/
Komentarze: 4

Obiecalem sobie dzisiaj wpis,i slowa dotrzymam. W sumie to juz jest jutro,ale nic nie poradza na to ze sprawozdanie zajelo mi tyle czasu. A jeszcze w Delphi musze rzucic okiem.No nic,jakos sie to zmiesci w czasie.Do 2 napewno sie wyrobie...
Nie pisalem tutaj od jakiegos czasu.A sporo sie wydarzylo...Bylem u Marty, wrocilem do stolicy. I tak mi sie zdaje, ze nie sluzy mi przebywanie tutaj w kontekscie wpisywania sie do BLOGA. Nie ma spokoju i potrzbnego skupienia dla takiego zajecia. Za duzo ruchu i zycia o poznych porach wieczornych kiedy powinno sie najlepiej pisac. To mi sie zdecydowanie nie podoba, nic na to nie poradze, nie umiem sie skupic w pewnych warunkach.A takie wlasnie mam...Ale co sie dzialo...Ano, wiadomo, Marta:) Coz moge powiedziec ponadto co juz do tej pory napisalem. Sluchaj Puszku,dlaczego wydaje Ci sie ze Marta mna kreci? Do tej pory nie przyszlo mi nic podobnego do glowy, kto wie mozesz masza racje. Moze jestem juz zaslepiony i pewnych spraw nie widze. Wytlumacz jesli mozesz... Ja sam nie wiem, wydaje mi sie, ze poki co nie jestem taki bezkrytyczny jak czasem ludzie potrafia byc wobec tej "jedynej" osoby. Ale to moze mi sie tak wydawac, a jak jest w rzeczywistosci to juz inna sprawa. Ja w kazdym razie spedzilem przecudny wieczor, wypelniony na poczatku rozmowa, a pozniej hmmmm... romantyzmem i erotyzmem. Oczywiscie w soft wydaniu ze tak powiem,ale to wszystko bylo naprawde super...Marta ma cudowna osobowosc,ale to cialo w ktore jest przyobleczona rowniez zasluguje na najwieksze komplemetny. Jak o niej mysle, to nie moge wyjsc ze zdumienia ze ona ze mna jest, mam wrazenie, ze ten sen niedlugo sie skonczy. To prawie niemozliwe zeby TAKA dziewczyna byla ze mna...Unreal...
A co do stolicy. No, siedze tutaj od wczoraj. Wcale nie chcialo mi sie wracac. Majac w perspektywie tyle zajec ile mam, to wcale nie jest fajnie tutaj sie pokazywac. Ale troche mi sie juz odmienilo. Poobijalem sie przez swieta, dlatego rozumiem swoja niechec do nauki i wogole do uczelni. Ale dzisiaj juz popracowalem i nie bylo najgorzej. W sumie to tylko troche sie nie wyrobilem z planami, myslalem ze dam rade zrobic wiecej. Moze jutro bedzie pomyslniejszy dzien. Przesluchalem sporo muzyki, narysowalem KZU, policzylem mechanike...Nie za wiele jak pomysle ze wrocilem po 12 do DS. I w sumie to nawet nie wiem gdzie sie ten czas podzial. A on nie moze tak znikac, bo mam go za malo na taki ogrom zajec jaki mnie czeka...Zaczyna sie wlasnie batalia przed sesja.Mam zamiar zwyciezyc. A jutro do Marty i 2 godzinki angielskiego. Nie chce mi sie isc na Analize...Moze jeszcze sie przekonam do tego przedmiotu w dniu jutrzejszym, narazie potwornie mi sie nie chce...No to ciao...

myslak : :
sty 02 2004 59 wpis/Miekki sie robie/
Komentarze: 4
Duzo zawirowan,duzo rzeczy sie dzialo przez ten czas kiedy mnie tutaj nie bylo. Upadlem w otchlan by za kilka dni wzleciec ponad chmury. Hustawka jakiej dawno nie mialem, diametralna zmiana nastroju w przeciagu kilku zaledzwie dni, kilkudziesieciu godzin. Duzoo by opowiadac. Zaczelo sie od urodzin Ani. Wydawalo by sie, ze po rozmowie z Marta bedzie wszystko super, ale oboje bylismy w niedziele w ...hmmmm... nastrojach ktore napewno nie wychodzily sobie naprzeciw. I doszlo do malych, w sumie drobiazgowych kolizji... Ale to co zdarzylo sie nocy,to dopiero bylo zderzenie dwoch przeciwstawnych spojrzen na sprawe. Dosc powiedziec, ze z kilku zdan wyniknelo olbrzymie nieporozumienie podsycane jeszcze (nieswiadomie) przez znajomych. Nie rozumialem Marty, bylo mi przykro, tracilem w pewien sposob nadzieje... A wszystko przez inne spojrzenie, a wszystko przez to ze dokladnie sobie tego nie wyjasnilismy...Caly poniedzialek, polowa wtorku to nerwy "O co chodzi???". Rozmawialem z Ania, ona tez nie rozumiala Marty... A chodzilo w sumie o to,ze Marta chciala gdzies wyjsc ze znajomymi, ale przekazala mi to w taki sposob, z ktorego wynikalo ze sie mnie hmmmmm.... wstydzi, ze sie chce mnie pozbyc... Jeszcze nastapil do tego taki wlasnie nieszczesliwy splot okolicznosci ktory to wszystko potegowal. Dobrze, ze pojechalem do niej we wtorek i wszystko wyjasnilismy. Bo ja (jakis glupi jestem, nie wiem, moze powinienem inaczej...) ale nie trace w nia wiary, mam gigantyczne zaufanie i poprostu wszystko sam z siebie interpretowalem na jej korzysc. Jak sie okazalo slusznie, po raz kolejny nie zawiodla mojego zaufania! Ta dziewczyna mnie zdumiewa... I sam siebie zdumiewam. Jestem istota z reguly nieufna, nie potrafie tak poprostu komus ufac. A tutaj taka niespodzianka... Coz, trzeba sie cieszyc.... Porozmawialismy we wtorek, no i do zobaczenia w Sylwestra. I to byl wlasnie odlot w niebo.
Nie cierpie tanczyc, wrecz nie znosze. Ale kiedy czekalem na Marte, przed oczami stanela mi wlasnie ona, rozesmiana, z rozwianymi wlosami, w pelnym tancu. No i wtedy poleglem, wiedzialem ze z NIA chce tanczyc, chocby nie wiem jak mial sie wyglupic. Wogole Sylwester mial sie nie udac, mialo byc nudno, sztywno i do bani. Mielismy zmyc sie zaraz po 12. A okazalo sie inaczej, bylo bardzo fajnie, kolorowo, glosno, wesolo. I tylko Ani z ferajna brakowalo. I gdyby nie to, ze chcialem spedzic z Marta kilka chwil (czyt.godzin) w samotnosci, zostalibysmy dluzej niz do 1:30. Teraz jeszcze nie wiem, czy to co dzialo sie w nocy to dobrze... Bylismy blizej siebie niz kiedykolwiek, nasze poczynania byly odwazniejsze niz kiedykolwiek... I tak z "Musze niedlugo wracac do domu" zrobila sie 4:30:) Pisze, ze nie wiem czy to dobrze co sie stalo, bo nie wiem jak sie do tego wszystkiego odnosi Marta, czy nie bylem za odwazny... To wszystko bylo...szczegolne... Tak jak cala noc... Takie rzeczy nie zdarzaja sie codziennie, i nie beda. W sumie to dobrze, bo moim skromnym zdaniem, fizycznosc nie moze przeslonic tego co jest w zwiazku dwoch ludzi najwazniejsze. Sprawy intymne, bardzo wazne, ale istota lezy gdzie indziej. To tylko dodatek do wspanialej calosci... Maly wtret a'propos tego. Agnieszka chyba jeszcze nie pobrala tej lekcji... Jej wszystkie zwiazki opieraly sie (i nadal opieraja) na lozku. I ma dziewczyna problem, sypie sie z kim popadnie. Jej problem...
Marta zebrala sie o.4:30, po piatej dostalem SMS ze jest w domu. Moglem spokojnie zasnac...

 

myslak : :
gru 28 2003 58 wpis /Jak to jest "zakochac sie"???/
Komentarze: 1

Cztery dni probowania dostania sie na BLOG.Moze to i lepiej, nie rozdrabnialem sie przynajmniej. A i niewiele sie dzialo.Co moze dziac sie w swieta,zwlaszcza jak przesypia sie pol doby?:)Swieta, swietami, poszly sobie juz. Pozostawily jak zwykle niedosyt ze tak krotko, ale takze zadowolenie z tego co sie w czasie nich dzialo. To ze widzialem sie z rodzina, spedzilem z nimi milo czas... Nie do przecenienia... W drugi dzien swiat wybralem sie Ani i Magdy w odwiedziny. Moje kroki skierowaly sie najpierw do tej drugiej, trzeba bylo ustalic co, gdzie i jak z prezentem na Ani urodziny. Porozmawialem z Magda przez chwile na temat Marty, nie udalo mi sie przedstawic dokladnie tego co mnie gryzie, to raczej byl skrot... Magda doradzila cierpliwosc... Pozniej zebralismy sie i za kilka chwil pukalismy do drzwi Ani... Zgodnie z oczekiwaniami siedzial tam Daniel... Czasem zastanawiam sie, co tak naprawde siedzi w glowie Ani i jaki naprawde ma stosunek do Daniela. Potrafi byc dla niego szorstka, by za chwile dawac sie obejmowac... Intrygujace, ale rozumiem ja, tylko tak chcialbym umiec nazwac to slowami, ale rozumiem jak najbardziej. Ani Magda ani Daniel nie pobyli za dlugo, zostalem sam z Ania. Nie ukrywam, czekalem na to, chcialem sie poradzic co powienienem zrobic w zwiazku z Marta. I nie chodzi o to, ze nie umiem poradzic sobie z tym wszystkim. Ania zna Marte o wiele dluzej odemnie, pozatym posiada umiejetnosc oceny innych ludzi i ich zachowan, dysponuje empatia o ktorej ja moge tylko pomarzyc. Wogole jest lepszym odemnie psychologiem i znawca ludzkich zachowan. Wlasnie dlatego postanowilem przedstawic jej to co lezy mi na sercu, i zapytac jak mam sobie poradzic. I nie zawiodlem sie, jak zwykle potrafila mi ulatwic zycie. Tylko ze jej rada i Magdy hmmm... troche sie nie zgadzaly:)Nie trudno jednak domyslec sie kogo bardziej posluchalem. Choc przyznam ze bylem wczoraj blisko odstapienia od pomyslu ale o tym za chwile... Posiedzialem u Ani do momentu w ktorym zwalila jej sie na glowe kupa ludzi z alkoholem. Uznalem wtedy ze to dobra pora aby udac sie do domu, zwlaszcza ze byla 21:30, do domu daleko a na zewnatrz ciemno i zimno... w dodatku mam troche pod gorke:) Dotarlem zu hause ok.22. Wyslalem Marcie "od reki" SMS ktore chyba troche je zaniepokoily, a ja tylko chcialem dac znac ze musze porozmawiac. Nie ma to jak moj rozmach i talent do budowania napiecia...:) Sobota to zakupy prezentu. Dziewczyny (Ola, Magda) spisaly sie na medal. Nie marudzily (za dlugo), w miare szybko sie decydowaly(taaaa...) i mialy cale stada pomyslow (taaa...) :D.Ale skonczylismy nawet,nawet... pora odpowiednia, nie ma co. Spodziewalem sie gorszych przejsc.Reszta dnia bez historii, to tylko czekanie kiedy bede mogl pojechac wreszcie do malutkiej. I jest! Okazalo sie ze moge pojechac tam wczesniej niz bylo w planach.JUPIII!!!:)Szybka jazda (w granicach rozsadku rzecz jasna:)) i jestem. Wchodze do przedsionka, odwracam glowe i widze moja Radosc:) W tym momencie... ah... co duzo mowic,zostalem rozbrojony, doslownie, wszystko polecialo precz, liczylo sie tylko ze Marta jest blisko. Kiedy czuje ja obok, zapominam o wszystkim co zle. Patrze w jej oczy, usmiech... brak slow, naprawde brak slow... Taki jeden wieczor to jak swieta, urodziny i wakacje w jednym. Siedzielismy, rozmawialismy...ekhmm.. no i tak dalej;) Pozniej poszlismy na spacer, potrzebowalem takiego dotlenienia, a spacer W NOCY i Z MARTA to sama przyjemnosc. Nie zabraklo nawet tak oklepanej czynnosci jak podziwianie gwiazd (oczywiscie bez zbytniego romantyzmu:))). Caly ten czas nie moglem zrozumiec jak ja moge miec jakiekolwiek pretensje do tak kochanej istoty. Tylko ze...no wlasnie, wiedzialem ze jak z nia nie porozmawiam to pozniej tez bede mial problem... Wrocilismy i zaczela sie rozmowa. Balem sie troche ze opowiem to wszystko nie tak jak powinno byc, inaczej to opowiem niz mam w glowie, ze nie bede potrafil ubrac w slowa swoich uczuc i mysli. Chyba jednak sie udalo, zwlaszcza ze bardzo podobnie myslimy, a i Marta potrafi rozumiec mnie jak malo kto (nie zawsze, ale potrafi;) Klu rozmowy okazalo sie stwierdzenie Marty "Chyba potrzeba czasu". Tak! Dostaniesz go! Masz moje pelne zaufanie, zwlaszcza ze potwierdzasz moje domysly. Nie ma problemu, jestes kochana...:) Pozniej po(siedzielismy)/lezelismy jakis czas troche rozmawiajac, troche nie i trzeba sie bylo zbierac do domu. Ech... to zawsze jest bol, ale co zrobic... Ale to nie problem, to naprawde NIE JEST PROBLEM!:) Widze sie z malutka dzisiaj, bedzie fajnie. Mam wspaniala dziewczyne.

myslak : :
gru 28 2003 57 wpis /Marta :*/
Komentarze: 0

Od dzisiaj bede cierpliwy jak skala.Obiecuje.Bede tak cierpliwy jak tylko cierpliwym mozna byc.Dostalem wczoraj nauczke, wstyd mnie ogarnal za wszystkie mysli o Marcie... Dostalem wczoraj wieczorem kilka SMS... Nawet nie potrafie wyrazic tego jak mi jest glupio. One,moze nie jednoznacznie ale jednak, wskazywaly na to iz moje wczorajsze i wczesniejsze rozmyslania nie maja podstaw. Te dotyczace jej stosunku do mojej osoby. Bo okazuje sie... teraz to powinienem zapamietac, zapisac sobie na kartce, wyrzezbic w kamieniu, cokolwiek, ze znacze dla niej cos wiecej... A to, ze mi tego nie okazuje co chwila wynika tylko z jej charakteru, co nie znaczy ze w srodku jest tak samo. Jak mawial pewien lis "...najwazniejsze jest to czego nie widac...".Musze nauczyc sie o tym pamietac.

Nie ukrywam, mam do niej slabosc. Takim jednym SMS potrafi zniszczyc wszystkie zle mysli w mojej glowie, sprawia ze nie istnieja. Sam sie sobie dziwie... Wyglada na to, ze bede sie musial nauczyc paru rzeczy na nowo a'propos bycia z dziewczyna. No coz... lubie sie uczyc, zdobywac nowe umiejetnosci. A bedzie mi tym latwiej, ze wlasnie odzyskalem pelne zaufanie do Marty. I mam zamiar je utrzymac wbrew wszelkim ulomnoscia mojego chorego umyslu. Coz, poprostu bede pamietal w kazdej chwili, wbrew temu co MI sie wydaje, ze Marta jest "za mna". A z taka mysla o wiele latwiej bedzie zmienic sie na... chyba lepsze. Tak mi sie wydaje, bo na pewno nie bylem dobrym osobnikiem w zwiazku z Agnieszka, i widac ze wiele zwyczajow jeszcze mi pozostalo... I wiele sie narodzilo po tym jak mnie zostawila. Wydaje mi sie, ze Marta jest tego warta zeby w sobie zmienic to co zle i chore. Bede sie staral... Pozbyc sie zwlaszcza nieufnosci. To jest najgorsze i wyniszczajace.

A co pozatym ze mi korba odbija nie w ta strone co powinna? Mamy sobie swieta. Kolacja jak najbardziej udana, rodzinka prawie w komplecie (brak brata z zona i dzieckiem...), pozniej jak zwykle wspolny odpoczynek. Super, naprawde super zobaczyc ich wszystkich razem, i to w takich specjalnych okolicznosciach. Pozniej byla pasterka, tez fajnie. Ale chyba tylko dlatego ze spotkalem sie z przyjaciolmi po kosciele. Nie liczac przezyc duchowych oczywiscie. Musialem stac kolo jakis niewyrosnietych burakow  w dresach. Pasterka zaczyn przypominac mi nabozenstwo w Wielkanoc, konkretnie Wielki Poniedzialek, w ktory to zlatuje sie do kosciola bydlo tylko po to,zeby pozniej polac dziewczyny woda. Dzisiaj w nocy sped tego chamstwa mial podobny charakter, tylko cale to gowono wlazlo do kosciola bo na zewnatrz bylo za zimno... Szkoda slow. W domu bylem okolo 2:30. Jeszcze poczytalem przez chwile i poszedlem spac. Co za boskie uczucie. Od poczatku sierpnia kiedy to musialem wstawac o 5-6 i klasc sie kolo 24 nie zaznalem odpoczynku rownie odswiwezajacego jak ten. Tym bardziej ze nie musialem sie uczyc dzisiaj i nie mam zamiru robic tego jutro. To jest powalajacy komfort po tych dniach spedzonych nad ksiazkami, chyba moglbym sie od niego uzaleznic. Coprawda dzisiaj  tez czytalem ksiazke, ale robilem to z przyjemnoscia. Pozatym czy nie mozna czytac z przyjemnoscia ksiazki w ktorej wystepuje "...fraktalny motyl Chaosu ze skrzydlami Madelbrota..."? Mowa o ksiazce Terrego Pratchetta "Ciekawe czasy". Ciekawa, aczkolwiek czytalem juz lepsze wydawnictwa tego pana. Teraz sie zastanawiam czy wziac "Silmarilion" czy tez moze przechwycic cos Lema...Trudny orzech do zgruzienia:) Kurcze... juz nie moge sie doczekac ferii. Wtedy tez bedzie troche czasu bez nauki, bede mogl sobie poczytac i wogole:) No dobra. Moze niedlugo przyjedzie moja siostrzyczka z dziecmi... Ide...

 

Jest mi autentycznie wstyd za te dwie glupie notatki na temat Marty. Najchetniej to usunalbym je. Tylko po co? One przestalyby istniec, ale mialbym swiadomosc tego ze wogole byly... Niech pozostana, jako wyrzut sumienia. Niech przypominaja o glupim zachowaniu, o plytkosci moich odczuc. Niech sluza jako nauczka. Jesli ktokolwiek ma ochote mnie zjechac, to niech to bedzie przyczyna. Naprawde zasluzylem sobie. Kazdy kto zna Marte wie, ze zasluzylem sobie na porzadny opieprz. I ktos musi sie na mnie wyzyc, niech tylko ten BLOG zacznie wreszcie dzialac. Nie moge przez te awarie umiescic notatek. Nie mam inwencji zeby cokolwiek wiecej napisac. Bede sie dzisiaj widzial z Ania,Magda i Danielem, moze to mnie skloni do jakichs przemyslen, sam nie wiem.

Rozmowa z Magda i Ania sklonily mnie do dzialania. Ale o tym w nastepnym odcinku...

myslak : :
gru 24 2003 56 wpis/Chcialbym wiedziec wszystko/
Komentarze: 1

12:50 to nie jest dobra pora na pisanie czegokolwiek.Jest za jasno, za duzo zycia wokol. Nie moge sie skupic tak jak w nocy, kiedy dookola cisza i spokoj. Ale ze chcialem sie tutaj dzisiaj wpisac, to musze o tej porze. Pozniej Wigilia, nie dalbym rady, a nawet gdybym dal to i tak nie mialbym na to ochoty, nie w taki wieczor...
Wracajac do wczoraj, przyszlo mi do glowy, ze moje problemy w znacznej czesci rozwiazalyby sie same, gdybym mial wiecej cierpliwosci. A ja niestety takiej cechy nie posiadam. Nauczylem sie byc cierpliwy, ale to jest wystepek przeciwko mojej naturze, ktora zawsze chciala wiedziec, umiec "juz!". I to jest bol, nie mam przez to spokoju. Wiele spraw, ktore zrozumialbym i pojal dostatecznie, potrzebuje czasu. A ja nie umiem tego czasu dac, i na goraco robie glupoty, ktore (patrzac z perspektywy czasu) okazuja sie zbedne. Jeden raz, jeden jedyny bylem tak naprawde cierpliwy. Kiedy czekalem na decyzje Marty... Teraz w sumie rozwazam moj brak cierpliwosci przez nia. Zastanawiam sie np.jaka ona ma koncepcje tego co ma sie dziac miedzy nami. Tylko po co? Moze to powinno samo wyniknac, moze to jeszcze jest za wczesnie na takie rozwazania? I wlasnie, cierpliwosci i wyczucia jak sie zachowac...Swoja droga tego drugiego tez mi brakuje, ale to opowiesc na inna bajke... Nie umiem dokladnie okreslic co sie dzieje w mojej glowie, nie zapisze tego. Licze w tym temacie na rozmowe z Ania. Czytasz to, szykuj sie:)Potrzbuje rady...
Osoba ktora by to czytala, moglaby pomyslec ze mi jest zle, albo cos mi nie pasuje. I to nie do konca jest prawda. Ja czuje sie szczesliwy, to stan permanentny, tylko chcialbym umiec poukladac w glowie to wszystko. Wiedziec jak do tego podchodzi Marta, jak ja powinienem podchodzic... I znowu nachodzi mnie ta natretna mysl, ze potrzeba na to wszystko czasu, i znowu moja natura buntuje sie, bo chcialaby wiedziec teraz a nie moze.
Jeszcze jedna kwestia, w sumie drobiazg ale sie nad nim dzisiaj zastanowilem: jak na caloksztalt moich relacji z Marta wplywa roznica wieku?Czy wogole ma wplyw...
Powiem szczerze: chcialbym dla niej znaczyc duzo.Nawet bardzo duzo (a kto by nie chcial...)... A nie wiem jak to jest. To jest ten problem ze ona nie ujawnia tego co czuje i mysli. A z zachowania moge w tym momencie odczytywac zupelnie inne podejscie od tego jakie chcialbym widziec wzgledem mojej osoby. No niestety, i'm only human, i czasem potrzebuje okazania uczuc. Chyba...tak mi sie zdaje... Tego ze ktos o mnie pamieta, mysli... Moglbym sobie bez tego radzic, potrafie tak zyc, ale sam. A w tej chwili to chyba jest tak, ze ja mam pamietac o tym, ze Marta o mnie pamieta. Bez oznak z jej strony ze tak jest. Ja mam pamietac ze jej zalezy, bez okazywania przez nia ze tak jest.

A moze ja wymagam za wiele???? Moze wlasnie nie widze tego jak Marta to okazuje? Moze ona robi to w takim zakresie ktory u mnie jeszcze jest niewystarczajacy? Przyznam sie, ze jestem do tego przekonany, ale chyba tylko dlatego ze mi na Marcie zalezy i chce wszystko interpretowac tak zeby wyszlo dobrze.

Tak czytam to wszystko...Ja to chyba naprawde nie wiem jak powinno byc miedzy dwojgiem ludzi. Wymagam rzeczy kosmicznych i niemozliwych. A ze nie mam odniesienia (sorry A., jestes zalosna...) to stwarzam cuda. Nie wymaze tego co napisalem powyzej. Niech to zostanie na dowod tego jakie chore mysli przychodza mi do glowy. Zapisalem dzisiaj same watpliwosci, nie dotknalem nawet tej dobrej strony wszystkiego co wiaze sie z Marta. Ale to nie oznacza ze jej nie ma. Jest i w dodatku dominuje. Ale chcialem wylac z siebie wszystkie watpliwosci i niepokoje. To mi pomaga kiedy na to wszystko popatrze.

Wylazi chyba ze mnie moja sceptyczna natura. Czesto przewija mi sie przez glowe mysl, ze Marta tak naprawde to wlasnie zaczyna widziec ze nie do konca dobra decyzje podjela zgadzajac sie byc ze mna. Przynajmniej ja zadaje sobie pytanie po co ona wogole to zrobila. Jest istota ktora wiekszosc chlopakow powitala z otwartymi ramionami.Dlaczego zdecydowala sie na mnie, osobnika z cala gama wad i przywar, nie przystajacego do otaczajacej rzeczywistosci? Szkoda gadac... Wcale bym sie nie zdziwil gdyby stwierdzila ze ma mnie dosyc w takiej formie znajomosci... No wlasnie, jak ja chcialbym wiedziec jak to wszystko jest...

myslak : :