Komentarze: 3
Kim jestes, skad sie wzielas, jak mozesz tak dobrze wiedziec co sie dzieje w mojej glowie? Dziekuje ze sie wpisalas...
Kim jestes, skad sie wzielas, jak mozesz tak dobrze wiedziec co sie dzieje w mojej glowie? Dziekuje ze sie wpisalas...
Taki wlasnie teraz jestem, bardzo nieszczesliwy. Zaczelo mi sie to w niedziele i trwa do dzisiaj. Tak juz mam od kiedy mnie Marta zostawila, wpadam coraz glebiej w dola (jak dlugo to moze trwac, gdzie jest dno?) z okresowymi przejsciowymi stanami lepszego samopoczucia. Nie wiem czy o tym pisalem, ale nie widze swojej przyszlosci. Czuje bezsens wszystkiego co robie, nie mam nadzieji, wszystko jest szare. Nie mysle w przod, skupiam sie na dniu jutrzejszym, nie robie nic co mogloby mi przyniesc korzysci w przyszlym zyciu. Jest zle, czuje sie fatalnie. Wegetacja, to chyba dobre slowo... Nie odczuwam radosci, nie odbieram dobrych wrazen, jestem kompletnie wyprany... Tak trwa to juz 8 miesiac... 8 miesiecy temu zostawila mnie Marta, od tamtej pory cierpie, tesknie, smuce sie, odczuwam rozczarowanie, zawod, zal...Tak wlasnie wyglada moje zycie, jest maksymalnie nieuporzadkowane, powoli zegnam sie ze studiami, jest z nimi bardzo zle. To wszystko sprowadza mnie na skraj... Nie wiem czego moge sie jeszcze spodziewac, ale jesli nie wydarzy sie nic co zmieni moj obraz swiata bedzie zle. W dodatku... empatia nie nalezy do silnych stron Marty, w takiej sytuacji jaka wlasnie przerabiam daje mi to niezle w kosc bo zostalem sam ze swoimi problemami. Nie mam tutaj nikogo bliskiego poza nia z kim moglbym porozmawiac, zwierzyc sie, otrzymac troche otuchy i ciepla. A nadeszly takie czasy w ktorych nie umiem sobie poradzic sam, potrzebuje pomocy... Niestety po raz kolejny zwykle prozaiczne zyciowe sprawy sa wazniejsze odemnie. Przyzwyczailem sie do tego ze przegrywam na kazdym froncie, ze wszystkim i wszystkimi. Nie, nie mam nikomu tego za zle. Jestem tylko smutny ze tak nisko sie znajduje. A chcialbym byc dla kogokolwiek wazny, jednak narazie to pobozne zyczenia...A Marte kocham, poprostu.
Nie pamietam kiedy ostatnio pisalem tak wczesnie cokolwiek, teraz jest dobra okazja bo nie ma Krzyska. To bardzo dobrze, moge sie spokojnie skupic nad klawiatura. Czuje ze zbliza sie koniec mojej weny, z codziennych spraw przezylem ciekawa awarie pradu w Warszawie.Aha... i jesli to czytasz, prosba: zostaw po sobie slad ze tutaj byles/as. Komentarz, cokolwiek, to tak dla mnie. Z gory dzieki.
Trzy dni,trzy dlugie dni,pelne wrazen,niecodziennych zdarzen,dni jak najbardziej pozytywnych.Az sam sie dziwie jak to przyjemnie bylo...Chociaz nie od samego poczatku...
A wszystko zaczelo sie w srode.Poszedlem w przyplywie dobrych checi na wyklad z Automatyki Procesow Dyskretnych(przyjemna nazwa,prawda?Ale przedmiot jest naprawde bardzo ciekawy).Wytrzymalem na nim godzine,to chyba wiazalo sie z tym ze nic nie rozumialem.A ta godzine ktora wysiedzialem spedzilem na rozmowie z Ewa.Dowiedzialem sie od niej,ze chlopak jej wspollokatroki jest o mnie zazdrosny.Ubawilem sie tym setnie.Gdyby czlowiek wiedzial ze ja mam tylko jedna dziewczyne w glowie...A dla jego dziewczyny (notabene,tez Ewy...) jestem poprostu mily.Ale tak juz bywa,samce takie sa zazdrosne,znaczy chlopakowi zalezy.Kiedy wrocilem juz do akademika,pozarlem kawalek sniadania i nadeszla ciezka chwila,mialem isc do Marty.Pod wplywem jednego z komentarzy w blogu postanowilem ruszyc 4 litery i uzyc jezyka,przerwac milczenie.Mialem z tego powodu niezly stres,czulem jak przechodza mnie takie "mile" ciarki.Nie to zebym sie BAL,ale poprostu bylem podekscytowany,raczej w ten mniej dobry sposob.Juz nawet mialem odlozyc wizyte,jakos sie przemoglem.I to byl dobry pomysl,coprawda Marta nie miala czasu,a ja wracajac od niej wpadalem w coraz gorszy nastroj(a pogoda byla straszna,snieg,wiatr,ja w polarze i bez czapki,dokladnie pasowalo to wszystko do mojego humoru...).Jednak nie ma tego zlego...to okazalo sie chyba dobrym punktem wyjscia do pozniejszej rozmowy jaka odbyla sie w moim pokoju,wieczorem przy niklym swietle zarowki...Ciesze sie,taka szczera i prawdziwa radoscia z tej rozmowy.Marta jak najbardziej na plus wyszla...To takie trywialne stwierdzenie,ale dla mnie...Pfff...szkoda slow,i tak tego nie opisze,to znaczy bardzo duzo,koniec i kropka.O TAK DUZO!
Sobota...sobota to pogon,pogon za wszystkim:pytaniami z elelktroniki,zakupami,sprzataniem,kinem,prysznicem,impreza...Bylo tego troche,ale wszystko skonczylo sie pozytywnie.Elektronika,zakupy,sprzatanie-bez komentarza.Kino-bedzie komentarz.
Bylem z Marta,jej kolezanka Monika i jej chlopakiem na Brizzit Jones;).Film w porzadku,bardzo sympatyczny,cieply i z happy endem(tutaj male BLEEEEE!!! z mojej strony).Warto obejrzec jak ktos lubie miec latwo,lekko i przyjemnie.Ja tam nie lubie drugi raz kasiory bym nie wydal,tylko na DivX sie kusil,nie moje klimaty.Tym bardziej ze skonczyl sie w sposob ktory absolutnie nie pasuje do mojego swiatopogladu,nie sprawdza sie w zyciu.Bohaterce udalo sie to o czym ja moge jedynie pomarzyc.Wogole,nie ma o czym gadac.Film przeladowany pozytywnymi przekazami jak to marzenia sie spelniaja.Ja powiem tylko tyle:w moim przypadku BULLSHIT!!! Wole ciezsze filmy...moze jak kiedys bede szczesliwy ponownie,przestane sluchac tego czego slucham,znowu bede sie usmiechal od ucha do ucha,znowu bede lubil cieple uczucia.Narazie zima...nie specjalnie,dobre rzeczy mnie wpedzaja w zly humor.Taki paradoks...Bo mi sie nie zdarzaja,ogladam je wlasnie w kinie.Tfu...przepraszam,zdarzaja sie,ale samotnosc mnie nie opuszcza,to mnie najbardziej boli.
Impreza...moglo jej nie byc,nawet staralem sie bawic,nawet chcialem poznac/poderwac jakas panienke ale...jak przyszlo co do czego to stwierdzilem po raz kolejny to samo co juz wiele razy wczesniej "KURWA!Kobieto,nie dorastasz Marcie do piet!" i oddalalem sie z miejsca zdarzenia szybciej niz sie pojawilem.I skonczylo sie na tym ze impreza ograniczyla sie dla mnie do picia wina (bardzo kulturalnie) i rozmawiania o automatyce,robotyce i fotonice.Polozylem sie spac o 3,ale to raczej naturalne jak za drzwiami kilka osob niezle wstawionych pije kolejna kolejke.Wstalem dzisiaj o 8 i...zonk,nic sie nie chce,totalnie nic.I tak caly dzien.Zmobilizowalem sie wprawdzie do nauki ale humor mialem pod psem.Totalna beznadzieja,poczucie bezsensu.Bo jest tak smiesznie...To wszystko co runelo kiedy Marta mnie rzucila powoli,bardzo powolutku sklada sie do kupy.Juz zaczynam porzadkowac swoje zycie,ukladac to wszystko,czuje sie lepiej,potrafie miec takie fale spokoju ktore mnie zalewaja i powoduja ze nic mnie nie ruszy.Tak jak kiedys mialem.Ale to jeszcze nie jest tak jak bylo.Wlasnie takie dni jak dzisiaj mnie o tym przekonuja.Bardzo zle sie czulem,samotnie,smutno,bez nadzieji,bez celu,bez sensu w zyciu,bez checi na cokolwiek.Jedno sie tylko nie zmienia-uczucie do Marty.Jestem cholernie stalym czlowiekiem,to jest moje przeklenstwo i blogoslawienstwo jednoczesnie.Ale lubie to w sobie,nie chce tego zmieniac.Nawet jesli powoduje cierpienie tak jak w przypadku Marty.Tak juz musi byc,trudno,pogodzilem sie z tym wszystkim.No i coz...Chyba skoncze,pewnie znowu czegos nie opisalem...Pewnie malo wazne bylo...
Taki wlasnie byl ten dzien, jak nienormalny. Teraz jest juz dosyc pozna noc, muzyka gra mi w sluchawkach (Dragonforce, cukierki ale calkiem strawne), rozpamietuje to co sie wydarzylo i nastrajam sie juz na jutro. A wszystko zaczelo sie tak jak zwykle, kawa zamiast sniadania (to akurat nie jest zwykle, z reguly jem sniadanie, dzisiaj nie mialem ochoty...), wlaczylem komputer, przejrzalem pocz te, koszykowka itp. Pozniej GG, tam znalazlem Karoline. I tutaj pierwsza sprawa...powiedziala mi ze jestem niemily. Moze mala dygresja... Nie wiem czemu, ale czesto ludzie szczerosc utozsamiaja z byciem niemilym. Tak przynajmniej dla mnie to wyglada... Owszem, jest tak ze ja z reguly nie chwale, nie slodze, nie staram sie wejsc komus w dupe bez mydla ale bez przesady. Poprawiam, ganie, zwracam uwage, ale umiem tez zauwazyc ze ktos sie stara, ze ktos zrobil cos dobrze. Ja to wszystko widze i doceniam. Inna sprawa, ze jestem naprawde szczery i jesli cos mi sie nie podoba to powiem. Nie jest jednak tak, ze gadam nie pytany. Wyrazam swoja opinie tam gdzie uwazam za stosowne albo gdy mnie ktos o to poprosi, nie ma co wtykac nosa w nie swoje sprawy. Ale coz, chyba juz taki bede, niemily... Ogolnie mnie to wali, mam nadzieje ze jestem pozyteczny, mam nadzieje ze Ci na ktorych mi zalezy wiedza ze moga na mnie liczyc, reszta to szum...
Po kawie i porannej toalecie pognalem na wydzial. Inzynieria jakosci nie byla specjalnie ciekawa. Jednak i ona miala swoje dobre strony - skonczyla sie:) I to jak! Wychodzac z auli po raz juz ktorys widzialem pewna dziewczyne z I roku... Kilka razy mijalem ja na uczelni i w akademiku (chyba). Wczesniej nie zrobila na mnie specjalnego wrazenia, ale teraz...kurcze, ona jest ladna. Wiecie co? Chcialbym ja poznac. Tak wiem, to plytkie itp. wyglad te sprawy. Ale doznalem dzisiaj pieknego uczucia, wreszcie jakas dziewczyna, po raz pierwszy od roku SPODOBALA MI SIE FIZYCZNIE, jej widok sprawil mi autentyczna przyjemnosc. Ciesze sie z tego, a co. Powiem wiecej, jak cos mi odwali to w koncu sam sie z nia zapoznam, w koncu wolno mi. Fakt ze dostane po dupie, ale co tam...Moze jeszcze tym razem sie nie powiesze.
Jeszcze jeden wniosek z dzisiejszego dnia - czas na wyciszenie. Wydaje mi sie ze wszyscy wiedza na co mnie stac, moge zaczac zachowywac sie normalnie. No to panowie, czas na mnie...
Komunikowanie interpersonalne...takiego tytulu ksiazka lezy na moim biurku. To podrecznik do odchamiacza. I tutaj kolejny plus, oczywiscie dla mojej intuicji ktora czasem mnie zadziwia. Bardzo podoba mi sie ten przedmiot a te ksiazke (chwilowo pozyczona od prowadzacego) kupie sobie. To tez byly kolejne zajecia po inzynierii jakosci. 2 niepelne godzinki i do akademika. I tak w nim siedzialem caly dzien, zrobilem sprawozdania z automatyki i miernictwa. Pozniej zamowilismy z Arkiem i Borkiem pizze i piwo. Zaczelismy ogladac filma i... mala przerwa. Ostrzezenie: nie ogladajcie dwoch japonskich filmow z rzedu, to grozi niestrawnoscia. A do tego jakich filmow... Ja wiem ze jestem cienias, ale to co wczoraj ogladalismy przekracza wszelkie normy. OSTRZEGAM "Ichi the killer" omijac szerokim lukiem. A dzisiaj mielismy w rozkladnie "Oldboy". To juz mi sie bardziej podobalo, chociaz tez wymieklem przed koncem. Ogolnie to juz dawno nie ogladalem jakiegos dobrego filmu... No i po tej kolacji to juz do teraz niewiele sie dzialo, tyle ze male imieniny Borka, jakas partyjka w MOHAA...I juz, taki wlasnie ciekawy dzien zeby wpisac go do BLOGA. Zadnych rozwazan filozoficznych, chwilowo mam ich dosyc. Aha... i mam cos a'la kodeks rycerski, jutro sobie przeczytam. Mam nadzieje ze bedzie ciekawy...
No tak,teraz naprawde mam ochote cos napisac. Nie wiem jak mi to wyjdzie, bardzo chcialbym zeby wyszlo ladne, skladne i ogolnie dajace sie czytac. Jest tylko taki mankament ze najlepsze pomysly przychodza mi w czasie dnia, a pozniej wylatuja z glowy. Pewnikiem dzisiaj jest to ze czuje sie nadal zle. Zle mi w sensie takiego komforu psychicznego,poczucia tego co sie dookola mnie dzieje. Stan wojny z Marta trwa, mnie wcale z tym nie jest dobrze, mecze sie bardzo. Chcialbym zeby to wszystko bylo pieknie i ladnie, ale czy sie da? Gdybym tylko znal jakis sposob na odzyskanie wszystkiego co przepadlo, oddalbym zdrowie, naprawe. Zreszta...juz tak robilem, tylko to na nic sie nie zdalo. W kazdym razie: MARTA...coz wiecej powiedziec. Inni sa wazni, ale to jak w przypowiesci o pasterzu:kiedy jedna owca sie zgubi pasterz idzie jej szukac, niewazne cale stado. Mam teraz dokladnie tak samo (chyba nie pomylilem przypowiesci...), mam wielu wspanialych znajomych, ale w tej chwili liczy sie dla mnie to zeby dobrze bylo miedzy mna i Marta. Kurcze, zeby zapisac to co sie stalo musialbym przesiedziec tutaj ladnych pare godzin. Cala historia z nia naprowadza mnie na myslenie o wybaczaniu. Taki juz jestem, ze nie umiem sie gniewac, nie umiem byc zly, to momentalnie mi przechodzi. I nie zaluje ze tak wlasnie jest, nie chcialbym inaczej. Trzymanie w sobie zlosci nie pomaga w niczym, czuje sie lepiej majac czyste sumienie... I tyle, chcialbym zeby Marta o tym wiedziala...W niczym to nie pomoze, ale...niewazne. Kiepsko mi sie pisze, swiatlo nap... z gory, leszc... sie znaczy wspolspacz kreci sie obok. Potrzebuje spokoju. I to nie tylko takiego chwilowego, tak ogolnie tez! Zebym nie wstawal z ciezkim sercem.Ba!Zebym wogole mogl spac. Bo narazie to czuwam, nie zapadam w sen raczej w meczaca drzemke z ktorej moze wyrwac mnie byle szept. Nie pytajcie jak dzialam, ciesze sie ze lubie noc i dobrze czuje sie w ciemnosciach. Pozniej kawa jakos zalatwia sprawe i jest po bolu. Tylko jak dlugo tak mozna? Pytanie retoryczne... Tak sie zastanawiam czy cos dobrego, ciekawego badz w jaki kolwiek inny sposob wartego uwagi jeszcze sie dzisiaj dzialo...Chyba nie. Jutro juz czwartek. Ciesze sie, to lekki dzien, bez specjalnego stresu. Przynajmniej na uczelni............Ciagle mysle o Marcie, jest jakis madry ktory bedzie umial mi poradzic co mam robic? Prosze...bardzo mi zalezy na bardzo dobrych ukladach z nia, zalezy mi na niej jak na malo kim, nie chce jej stracic. Tak jak to napisalem kilka notek wczesniej. Ale co robic,co robic,C O R O B I C????!!!!Z ta mysla klade sie do lozka juz kilka ladnych dni...I ciagle nie moge usnac...