Komentarze: 2
Siedze w Warszawie. A chcialem byc w domu. Coz, wypadki chodza po ludziach. Juz wydawalo sie ze ten dzien moze byc udany. Ladnie PKUP z mechanizmow 8/10, projektowanie tez znosnie - Krzysiek kopalnia pomyslow konstrukcyjnych. Az nadchodzi kolokwium z autoamtyki. Poczatek wyglada niezle, na pierwszy rzut oka dwa zadania na piec minut, pozostale moze sie zrobi. I zaczyna mnie bolec glowa. Dwa zadania do przodu. Reszta do tylu. I to jest smutne. Nie podoba mi sie przebieg tego kolokwium. Ciekawe kiedy poprawa. Alez bylem zly... Ale nic to... Szkoda ze nie udalo mi sie zlapac Skuchy, moze udaloby mi sie uprosic te dwa punkciki zwalniajace mnie z pisania zadan na egzaminie. No coz, wstane jutro rano, moze uda mi sie go zlapac na wydziale. Mialem byc w domu, bedee siedzial w tym zasmarkanym miescie. Mowi sie trudno. Za to pogadalem sobie z Przemkiem i Bartkiem. Kurcze, caly czas nie moze mi przejsc przez gardlo zdanie "Marta mnie zostawila". Ale za to jaki mam stabilny huumor : Niewazne... Noce sa za krotkie, powinno ich byc wiecej. Bo zawsze najlepiej pracuje mi sie w nocy. I gra na gitarze. Dlaczego ja osiagam szczyt swojej aktywnosci w momencie kiedy ludzie juz gleboko spia? Wlasnie tak bym sobie pogral na gitarze... Zaczalem ogladac film "Kill Bill vol. 1".Przyznam szczerze, taki sobie. Po godzinie odechcialo mi sie i zlapalem gitare...A teraz to poslucham jeszcze troche muzyki, wezme ksiazke i usne z nia w dloniach....