Komentarze: 3
Uffff....aaaa...jak mnie tutaj dawno nie bylo.Jakos zapominam o BLOG-u...Moze nie tyle zapomniam co nie mam weny tworczej.A opisywac jest co,bedzie co wspominac,dzieje sie sporo.Poczynajac od fantastycznego weekendu,na glupocie totalnej z nim zwiazanej konczac.Oczywiscie nie liczac normalnych zwyklych segmentowo-uczelnianych zdarzen.Weekend...boskie,naprawde cudowne doznania ze mna i Marta w roli glownej. Juz dawno sie tak dobrze nie czulem z Marta, w jej obecnosci. Nie wiem jak moglem to popsuc jeszcze w niedziele, naprawde sie zastanawiam, ale coz...mojze zdolnosci czasem mnie samego zaskakuja. Widzielismy sie w piatek, byl ambitny plan zeby obejrzec film. I owszem, zabralismy sie do tego, ale film byl popsuty, co chwila sie wykrzaczal. Po 5 probach chyba zaprzestalismy tego dzialania. Wlaczylem muzyke i lezakowalismy sobie poprostu obok siebie. Uwielbiam czuc ja jak lezy przy moim boku, opiera glowe na ramieniu. Nie potrzeba wtedy slow, nie potrzeba rozmowy. Jest cudownie. Malutka miala problem, nie chciala powiedziec o co chodzi dokladnie, ale dala mi do zrozumienia ze sprawa jest powazna, nie dotyka jej osobiscie, ale martwi sie jej przebiegiem. Nie naciskalem, nie nalegalem... Szkoda mi jej bylo, naprawde sie gryzla tym wszystkim a ja zalowalem ze nie moge jej pomoc. Ale coraz bardziej mi ufa, kiedys nie zdecydowalaby sie na powiedzenie chociaz tego co powiedziala teraz. I tak sobie lezelismy w polmroku, przy muzyce cicho rozmawiajac. Tulilem ja do siebie i ze wszystkich sil staralem sie chociaz troche pomoc, chocby slowem... Udalo mi sie to troszke, w kazdym razie...bylosmy blisko siebie, to jest najwazniejsze. Widzialem Marte nastepnego dnia, humor znacznie lepszy, czula sie duzo lepiej. Zabralaem ja do siebie, nocowala wtedy u mnie. To tez sa chwile ktore bede wspominal dlugo... Obejrzelismy film, bylo super. A pozniej...pozniej...pozniej...ech...:')Az sie lezka kreci w oku, z radosci rzecz jasna. Pozniej moglism nacieszyc sie swoja obecnoscia, swoim cieplem... Uwielbiam patrzec w jej oczy, uwielbiam widziec jak sie usmiecha. Cudnie sie czuje przytulajac ja do siebie. Czuc jej cieplo, dawac jej swoje...Nie popelnilismy bledu sprzed tygodnia kiedy polozylismy sie o 4 nad ranem, lecz tym razem o 1 juz chrapalismy. I znowu...to jak usypia mi na ramieniu to jedno z tych wrazen ktore mnie z kolei nie daja spac:)...Agnieszka tak nie umiala....I nigdy sie nie nauczy... Ale to niewazne.Obudzilismy sie okolo 8. Heh...no i co ja moge powiedziec o poranku z takim przebudzeniem, pozatym ze to najfajniejsze co moze czlowieka spotkac o tej porze. Cudna istota w calej swej okazalosci oblewana prominiami zimowego slonca... Ona jest piekna, niewazne jak to oceniac. Jako osoba...jej cialo...jej dusza... Popadam w zachwyt:) Ale trzeba sie cieszyc tym co sie ma, zwlaszcza, ze jest to tak niezwykle, przyjemne i radosne. Jestem z jednej rzeczy zadowolony. Najgorsza rzecza jaka byla miedzy mna a Agnieszka to fakt ze nasz "zwiazek" opieral sie na sexie. Nie chodzilo o nic innego jak dac upust swojej chuci. Bardzo sie balem ze to moze sie powtorzyc. Jeszcze nie jestem pewien, jeszcze tego nie wiem, ale wyglada na to i bardzo bym tego chcial ze jednak schemat sie nie powtorzy. Z tego co wiem Marta ze swoim "bylym" tez w ten sposob postepowali. Dwojka po przejsciach, dwojka ktora chce zapomniec o tym co bylo, dwojka ktora sie boi... Jest tak... pomimo tego ze poznajemy swoje ciala coraz lepiej, nie gra to najwiekszej roli. To jest...jest takie przyjemne...Nie tak jak z Agnieszka... To jest naprawde bardzo radosne i kolorowe. I nie gra glownej roli, piekny dodatek do wspanialej calosci. Zreszta...sfera zycia czlowieka wazna, intymna i bardzo tajemnicza. Wydaje mi sie, ze nie profanujemy jej z Marta powoli i delikatnie zaglebiajac sie w nia. Pieszczoty, powolne odkrywanie siebie... Jest naprawde dobrze, balem sie ze moze byc zupelnie inaczej. Teraz czuje sie spokojniejszy. Sam wiem, ze nie chcialbym powtorki z rozrywki, Marta mnie rozumie z i zgadza sie ze mna calkowicie. Czego chciec wiecej?
I to wszystko prawie zniszczylem w niedziele po poludniu. Nie wiem co to mialo znaczyc, zachowywyalem sie i czulem jak zupelnie inny czlowiek niz jestem. Najlepszym swiadectwem niech bedzie to ze wyszedlem na Warszawe po 22...szukac klopotow, a mianowicie kogos z kim mglbym sie delikatnie wyklepac po maskach...Nie chce tego pamietac. Wiem, ze palnalem duzo glupot Marcie i pozniej musialem sie dlugo i gesto tlumaczyc. O malo co, o malo co... Wstyd bo zlamalem wiele obietnic i zasad. Nie chce, ale musze pamietac. Nauczka na przyszlosc. Teraz musze odpokutowac, byc dla Marty tak dobry jak jeszcze nikt nie byl. Mam nadzieje ze narazie mi sie udaje, staram sie jak moge, chyba sporo zrobilem przez ten tydzien. A to jeszcze nie koniec, staram sie jak moge o wiecej. I mi sie uda!!! Reszta tygodnia to proza zycia,uczelnia... I najgorsze jest to,ze ja prawie nic nie zrobilem w domu:)A jutro dwa laboratoria:) Moze jakos to bedzie...Dobra spadam sie na nie nauczyc:)