Archiwum styczeń 2004, strona 2


sty 08 2004 62 wpis/0/
Komentarze: 1

Wlasnie zauwazylem ze mam zadziwiajacy porzadek na biurku.Znajduje sie na nim komputer, lampka, mikrofon, ekierka, mysz i klawiatura. Normalnie jest tu znacznie wiecej rzeczy, chocby jakies ksiazki...Wlasnie, poczytam sobie cos! To jest plan. Przed chwila skonczylem zapoznawac sie z teoria stanow nieustalonych wg. pana Syrzyckiego. Ciekawe, owszem, ale nie o 1:30 w nocy w stanie mojego obecnego zmeczenia. Dzien sobie minal, zbliza sie kolejny. Slucham sobie "Metal Tribute To ABBA". Jest calkiem fajnie. Wzielem sie za pysk, zebralem w garsc czy jak tam to zwal. Stwierdzilem ze wypruje sobie flaki, ale doprowadze do stanu w ktorym bede dumny ze swoich osiagniec. Chce tego dotrzymac... Mialem dzisiaj zebranie Rady Mieszkancow Akademika. Calkiem fajnie, tylko trafila mi sie fucha z ktora nie wiem czy sobie poradze. Musze zorganizowac miejsca na wyjscia dla studentow z akademika. A najblizsze 2,5 tygodnia nie zapewniaja czasu na takie zabawy. Ale temu tez dam rade, trzeba brac na siebie rozne rzeczy, rozwijac sie, czyz nie?:) Dokladnie tak! I wlasciwie to nie mam za wiele wiecej do napisania. Ucze sie, SMS-uje z Marta. Alez ona ma ze mna klopot. Niepotrzebnie zawracam jej glowe swoimi problemami. Mam wrazenie, ze to jej bardzo przeszkadza. A ja nie chce nikomu przeszkadzac... Za dobra dla mnie jest, oj za dobra to dla mnie dziewczyna. Nie zasluguje na taki egzemplarz...Musze sie starac, zeby mogla byc ze mnie dumna, poprosty MUSZE!!! I zrobie to, w koncu nie wolno jej sie zadawac z byle kim. Nie zobacze jej jutro:( Wyzsza koniecznosc, nauka tak zwana, inaczej rycie do upadlego. Trzeba obronic sprawozdanie i wykaraskac sie z wirnikow. Jesli to uwale, to mam w nosie te laborke. Chyba...bo cos w srodku krzyczy "Nie poddaj sie!".Zobaczymy, moze jeszcze powalcze...No to ja biore ksiazke w garsc...

myslak : :
sty 07 2004 61 wpis/Bullshit a nie dobrze!!!/
Komentarze: 1

Takie dopominanie sie o wpis to calkiem dobra rzecz, przynajmniej daje kopa zeby cos napisac. Dobra motywacja, naprawde dobra.  Dzieki Puch:)Jakos nie za bardzo mialem czas wczoraj sie wpisywac,caly dzien zapieprz nieziemski, jeszcze wieczorem popsul mi sie humor. I to tak zdrowo i na trwale. Nie wiem dlaczego, nie umiem nad tym zapanowac, ale ciagla przyczyna moich zmartwien sa wyniki jakie osiagam na uczelni. Poprostu jestem glupi, nie potrafie wejsc w jakis rytm ktory pozwolilby mi to wszystko jakos rozsadnie traktowac, zaliczac, zeby to poprostu umial. A jeszcze dookola ludzie osiagaja takie wyniki... Wychodzi na to, ze jestem glupi. I to sie zgadza... Frustruje mnie to, bo bardzo duzo czasu spedzam nad ksiazkami, a osiagam marne wyniki. Patrze dookola, ludzie wielokroc zdolniejsi przy minimalnym nakladzie srodkow osiagaja wyniki lepsze odemnie. Sa madrzejsi, bardziej bystrzy...To mnie smuci, przygnebia, frustruje, bo mam w srodku cos takiego co nie pozwala mi sie godzic z szarzyzna, z byciem tlem dla reszty. Zawsze dazylem do tego aby osiagac jak najlepsze wyniki. Teraz nie moge, na drodze staje mi w poprzek moja glupota, male IQ, czy jak to tam zwac. Dobija mnie to skutecznie, sprawia ze mam podly huomor. I tak juz od kilku miesiecy. Zdaze zapomniec o tym na chwile, znowu dostaje pretekst zeby porownac swoje wyniki z innymi, i widze jak z tylu jestem... Ja tez chcialbym kiedys osiagac jakies dobre wyniki, radzic sobie jak inni... Naprawde uwazam, ze sie staram, ze duzo nad tym siedze, probuje sobie lepiej radzic... Ale to na nic, nie wiem co jest nie tak...
Ludzie, pozatym przestancie byc dla mnie tacy mili!!! Nie wiem co wam sie stalo, przeciez ja nie zasluguje na tyle cieplych slow, na takie traktowanie. Do mnie trzeba z kijem, a nie z cieplym slowem. Dla takiego skurwysyna jakim jestem tylko to powinno byc uzywane. Nie wiem skad to sie bierze, ale jest zle. Wogole mnie nie motywujecie, tylko usypiacie czujnosc, wygladazacie wszystko. Ja CHCE slyszec krytyke, i to mocna, odwazna, jak najbardziej zasluzona. Nie wiem co jest grane, dlaczego tak sie porobilo, ale to do niczego nie prowadzi. Nie chwalcie mnie, nie dziekujcie za to co zrobilem, nie doceniajcie tego co robie, to nie ma sensu. Opieprzajcie, ze staram sie za malo, gancie za kazdy blad, motywujcie do zdwojonego wysilku!!!!! Nie rozumiem co to za czasy powszechnej slodyczy zapanowaly...
Jestem troche zmeczony, polozylem sie o 2:30, wstalem niespelna 5 godzin pozniej.Musze zaraz brac sie do nauki, czekaja na mnie dzisiaj rysunki do zwymiarowania, sprawozdania do napisania i nie wiem, moze cos jeszcze mi sie uda wymyslic do zrobienia. W miedzyczasie ide na wyklad z Metrologii...heh, nie widzieli mnie tam od dobrych kilku tygodni.Co ja poradze ze mialem duzo innych zajec?
Mialem isc jutro do Marty, tak jak wczoraj to zrobilem, ale to jest teraz raczej zly pomysl. Ona jest za dobra dla mnie dziewczyna, powinna mnie zostawic i znalezc sobie kogos lepszego, godnego jej. Zastanawiam sie ostatnio czesto co ja trzyma przy takim nieudaczniku jakim ja jestem. I nie widze powodow. Nie ma ze mnie zadnej pociechy, nic. Sama sobie doskonale daje rade, zarowno na uczelni (no wlasnie 3x mniej nauki, 3x lepsze wyniki niz ja....:( ) jak i w zyciu codziennym. Po co ja wogole jej jestem? Chodzaca slabosc i zalosc... Tylko wstyd jej przynosze a nie pocieche... Szkoda gadac...

myslak : :
sty 06 2004 60 wpis / Znowu w stolicy/
Komentarze: 4

Obiecalem sobie dzisiaj wpis,i slowa dotrzymam. W sumie to juz jest jutro,ale nic nie poradza na to ze sprawozdanie zajelo mi tyle czasu. A jeszcze w Delphi musze rzucic okiem.No nic,jakos sie to zmiesci w czasie.Do 2 napewno sie wyrobie...
Nie pisalem tutaj od jakiegos czasu.A sporo sie wydarzylo...Bylem u Marty, wrocilem do stolicy. I tak mi sie zdaje, ze nie sluzy mi przebywanie tutaj w kontekscie wpisywania sie do BLOGA. Nie ma spokoju i potrzbnego skupienia dla takiego zajecia. Za duzo ruchu i zycia o poznych porach wieczornych kiedy powinno sie najlepiej pisac. To mi sie zdecydowanie nie podoba, nic na to nie poradze, nie umiem sie skupic w pewnych warunkach.A takie wlasnie mam...Ale co sie dzialo...Ano, wiadomo, Marta:) Coz moge powiedziec ponadto co juz do tej pory napisalem. Sluchaj Puszku,dlaczego wydaje Ci sie ze Marta mna kreci? Do tej pory nie przyszlo mi nic podobnego do glowy, kto wie mozesz masza racje. Moze jestem juz zaslepiony i pewnych spraw nie widze. Wytlumacz jesli mozesz... Ja sam nie wiem, wydaje mi sie, ze poki co nie jestem taki bezkrytyczny jak czasem ludzie potrafia byc wobec tej "jedynej" osoby. Ale to moze mi sie tak wydawac, a jak jest w rzeczywistosci to juz inna sprawa. Ja w kazdym razie spedzilem przecudny wieczor, wypelniony na poczatku rozmowa, a pozniej hmmmm... romantyzmem i erotyzmem. Oczywiscie w soft wydaniu ze tak powiem,ale to wszystko bylo naprawde super...Marta ma cudowna osobowosc,ale to cialo w ktore jest przyobleczona rowniez zasluguje na najwieksze komplemetny. Jak o niej mysle, to nie moge wyjsc ze zdumienia ze ona ze mna jest, mam wrazenie, ze ten sen niedlugo sie skonczy. To prawie niemozliwe zeby TAKA dziewczyna byla ze mna...Unreal...
A co do stolicy. No, siedze tutaj od wczoraj. Wcale nie chcialo mi sie wracac. Majac w perspektywie tyle zajec ile mam, to wcale nie jest fajnie tutaj sie pokazywac. Ale troche mi sie juz odmienilo. Poobijalem sie przez swieta, dlatego rozumiem swoja niechec do nauki i wogole do uczelni. Ale dzisiaj juz popracowalem i nie bylo najgorzej. W sumie to tylko troche sie nie wyrobilem z planami, myslalem ze dam rade zrobic wiecej. Moze jutro bedzie pomyslniejszy dzien. Przesluchalem sporo muzyki, narysowalem KZU, policzylem mechanike...Nie za wiele jak pomysle ze wrocilem po 12 do DS. I w sumie to nawet nie wiem gdzie sie ten czas podzial. A on nie moze tak znikac, bo mam go za malo na taki ogrom zajec jaki mnie czeka...Zaczyna sie wlasnie batalia przed sesja.Mam zamiar zwyciezyc. A jutro do Marty i 2 godzinki angielskiego. Nie chce mi sie isc na Analize...Moze jeszcze sie przekonam do tego przedmiotu w dniu jutrzejszym, narazie potwornie mi sie nie chce...No to ciao...

myslak : :
sty 02 2004 59 wpis/Miekki sie robie/
Komentarze: 4
Duzo zawirowan,duzo rzeczy sie dzialo przez ten czas kiedy mnie tutaj nie bylo. Upadlem w otchlan by za kilka dni wzleciec ponad chmury. Hustawka jakiej dawno nie mialem, diametralna zmiana nastroju w przeciagu kilku zaledzwie dni, kilkudziesieciu godzin. Duzoo by opowiadac. Zaczelo sie od urodzin Ani. Wydawalo by sie, ze po rozmowie z Marta bedzie wszystko super, ale oboje bylismy w niedziele w ...hmmmm... nastrojach ktore napewno nie wychodzily sobie naprzeciw. I doszlo do malych, w sumie drobiazgowych kolizji... Ale to co zdarzylo sie nocy,to dopiero bylo zderzenie dwoch przeciwstawnych spojrzen na sprawe. Dosc powiedziec, ze z kilku zdan wyniknelo olbrzymie nieporozumienie podsycane jeszcze (nieswiadomie) przez znajomych. Nie rozumialem Marty, bylo mi przykro, tracilem w pewien sposob nadzieje... A wszystko przez inne spojrzenie, a wszystko przez to ze dokladnie sobie tego nie wyjasnilismy...Caly poniedzialek, polowa wtorku to nerwy "O co chodzi???". Rozmawialem z Ania, ona tez nie rozumiala Marty... A chodzilo w sumie o to,ze Marta chciala gdzies wyjsc ze znajomymi, ale przekazala mi to w taki sposob, z ktorego wynikalo ze sie mnie hmmmmm.... wstydzi, ze sie chce mnie pozbyc... Jeszcze nastapil do tego taki wlasnie nieszczesliwy splot okolicznosci ktory to wszystko potegowal. Dobrze, ze pojechalem do niej we wtorek i wszystko wyjasnilismy. Bo ja (jakis glupi jestem, nie wiem, moze powinienem inaczej...) ale nie trace w nia wiary, mam gigantyczne zaufanie i poprostu wszystko sam z siebie interpretowalem na jej korzysc. Jak sie okazalo slusznie, po raz kolejny nie zawiodla mojego zaufania! Ta dziewczyna mnie zdumiewa... I sam siebie zdumiewam. Jestem istota z reguly nieufna, nie potrafie tak poprostu komus ufac. A tutaj taka niespodzianka... Coz, trzeba sie cieszyc.... Porozmawialismy we wtorek, no i do zobaczenia w Sylwestra. I to byl wlasnie odlot w niebo.
Nie cierpie tanczyc, wrecz nie znosze. Ale kiedy czekalem na Marte, przed oczami stanela mi wlasnie ona, rozesmiana, z rozwianymi wlosami, w pelnym tancu. No i wtedy poleglem, wiedzialem ze z NIA chce tanczyc, chocby nie wiem jak mial sie wyglupic. Wogole Sylwester mial sie nie udac, mialo byc nudno, sztywno i do bani. Mielismy zmyc sie zaraz po 12. A okazalo sie inaczej, bylo bardzo fajnie, kolorowo, glosno, wesolo. I tylko Ani z ferajna brakowalo. I gdyby nie to, ze chcialem spedzic z Marta kilka chwil (czyt.godzin) w samotnosci, zostalibysmy dluzej niz do 1:30. Teraz jeszcze nie wiem, czy to co dzialo sie w nocy to dobrze... Bylismy blizej siebie niz kiedykolwiek, nasze poczynania byly odwazniejsze niz kiedykolwiek... I tak z "Musze niedlugo wracac do domu" zrobila sie 4:30:) Pisze, ze nie wiem czy to dobrze co sie stalo, bo nie wiem jak sie do tego wszystkiego odnosi Marta, czy nie bylem za odwazny... To wszystko bylo...szczegolne... Tak jak cala noc... Takie rzeczy nie zdarzaja sie codziennie, i nie beda. W sumie to dobrze, bo moim skromnym zdaniem, fizycznosc nie moze przeslonic tego co jest w zwiazku dwoch ludzi najwazniejsze. Sprawy intymne, bardzo wazne, ale istota lezy gdzie indziej. To tylko dodatek do wspanialej calosci... Maly wtret a'propos tego. Agnieszka chyba jeszcze nie pobrala tej lekcji... Jej wszystkie zwiazki opieraly sie (i nadal opieraja) na lozku. I ma dziewczyna problem, sypie sie z kim popadnie. Jej problem...
Marta zebrala sie o.4:30, po piatej dostalem SMS ze jest w domu. Moglem spokojnie zasnac...

 

myslak : :