Komentarze: 0
Bardzo bym chcial. Na drodze do tego wymarzonego celu stoja mi nastepujace przeszkody: jutrzejsze cwiczenie, trzy sprawozdania ktore musza byc przyjete, zaliczenie kartkowki z bledow (inaczej: statystyka w bardzo skromnym zakresie). I to daje mi zaliczenie z laboratorium. Do tego musze jeszcze zaliczyc wyklad. Wydawaloby sie, ze "failure is not an option" ale...roznie to bywa, okaze sie.
Przyznam sie, ze jestem wnerwiony. Niech ktos mi powie co to za filozfia posprzatac raz na 3 tygodnie lazienke, albo kuchnie. Czy to jest wielki problem. Albo co to za wysilek przez tydzien raz na dwa miesiace wynosic smieci? Aha... ja nie wiem, jesli ktos sie na tym zna, to ja chetnie sie dowiem. Tak... a pozniej wychodze na segmentowego fuhrera z powodu staran o to zeby kazdy pilnowal swoich obowiazkow. Przykre zajecie, wcale nie jest powiedziane ze je lubie. Jak dla mnie to oni wszyscy moga zyc w brudzie, ale jest maly szkopul...nie mieszkaja sami, a jakies reguly wspolzycia musza byc przestrzegane. Gdyby nie zasady nastalby chaos, nawet przy najlepszych checiach calosci. Zbyt wolna i "nieposkromiona" istota jest czlowiek zeby mogl radzic sobie w spolecznosci bez zasad, ktore ma przestrzegac. Jasnym jest ze kazdy bedzie sie mniej lub bardziej bronil przed ich przestrzeganiem...a mnie przypadla ta glupia rola Cerbera. Ale wlasnie z niej rezygnuje...jesli chca, nie ma sprawy moga robic co zechca... Ech... wkur... mnie i to porzadnie...
Oprocz tego ze uczylem sie dzisiaj calkiem sporo i jeszcze wiecej op.... to byla u mnie Marta. A pozniej poszedlem z nia do Gmachu Glownego, po Daniela. Krotka wyprawa na dworzec i z powrotem do DS. Slabo... ta fizyka marnie mi sie widzi.... Zreszta... czuje dziwny niepokoj w zwiazku z Marta, nie wiem czemu. Moze to dlatego ze jestem zmeczony? Moze cos innego, a moze empatia daje znac, ze rzeczywiscie cos sie szykuje, jak to osadzic? Dobra.... ide jeszcze do tych bledow...