Komentarze: 0
... a ja siedze i slucham Savatage. Uwielbiam dostawac SMS od Marty. Pewnie juz kiedys to napisalem. Bardzo lubie rowniez inne rzeczy z nia zwiazane, az wydaje mi sie to dziwne. I co najlepsze, czuje sie z tym znakomice. To zupelnie inna sytuacja niz z Agnieszka, gdzie od poczatku czulem sie przytloczony i wiedzialem ze robie cos wbrew sobie. Wiele mnie wtedy ominelo. Ale teraz to sie nie powtorzy. Nie bedzie nic na sile. Agnieszka od samego poczatku mnie przytlaczala i ograniczala. Pozatym te konieczne dowody pamieci i udawanie na sile czegos czego nie bylo. Az mnie skreca jak o tym wszystkim teraz mysle, jak moglem byc tak glupi. No coz... a narazie ciesze sie jak cholera (a tego nie bylo z Agnieszka, wracalem od niej po tym wiekopomnym wydarzeniu jak z workiem kamieni, przez najblizsze kilka miesiecy mialem dobry humor z glowy) i to mnie cieszy:D Z sobotniej balangi chyba nici, na szczescie. Nie chcialem tam isc, nie chcialem siedziec i pic, i patrzec na ludzi z ktorymi nie mialbym praktycznie nic wspolnego. Jutro oddaje kawalek projektu, mam kolokwium. To taka mala przygrywka do tego co sie bedzie dzialo za tydzien i jeszcze przez kawalek nastepnego. Zobaczymy: na tarczy czy z tarcza. A Marta jutro pisze kolokwium z matmy. Trzymam kciuki za pomyslny przebieg tego sprawdzianu. Oprocz tego dowie sie co z ekonomia. Kurcze... oby szlo jej jak najlepiej.