Archiwum listopad 2003, strona 4


lis 09 2003 25 wpis/Jak ja nie cierpie ludzi/
Komentarze: 0

Polska mlodziez jest do dupy. Odwazne stwierdzenie? Owszem, ale przekonajcie mnie ze jest inaczej. Szedlem sobie ostatnio z Krzyskiem N. do kwestury odebrac pieniadze ze stypendium. Po drodze, obok glownego gmachu PW mija sie zespol liceow. Staly tam grupki nastolatkow, prawdopodobnie w trakcie badz juz po lekcjach. Jakos tak sie zlozylo, ze sami chlopcy. Czapi z daszkiem, kolana w kroku "Kurwa... Ja pierodle..." (to chyba wszystko jesli chodzi o zasob slownictwa). Krzysiek powiedzial jedno znamienne zdanie "Oni wszyscy sa TACY SAMI." Owszem, zgodzilem sie z nim. Ale na tym poprzestalem. Pozniej w domu mialem okazje poczytac jeszcze co nieco o polskiej przyszlosci, patrzac przez pryzmat naszej "przyszlosci narodu". No i co sie nasuwa po krotkich przemysleniach? Otoz...hmm... wydaje wam sie ze jestescie wyluzowani? Wydaje wam sie ze jestescie oryginalni? Wydaje wam sie....? Wydaje wam sie wiele rzeczy, ja na to mowie bullshit!!!! Dojrzalosc srednio rozwinietego 5-cio latka niewiele ustepuje waszej. Przykre fakty. Najbardziej przykry jest wlasnie brak oryginalnosci, myslenia, zalew "plastikowych lalek" na ulicach. Przykry jest kicz ktory dominuje w srodowisku mlodych ludzi. Brak idealow, brak jakichkolwiek wartosci duchowych. Robicie sie malymi usmiechnietymi cyborgami. Co mnie najbardziej razi to sztucznosc ludzi. Naprawde, nie potrafie czasem pojac motywow dzialania co poniektorych. Jak mozna powielac te same utarte schematy, isc pokornie z szarym tlumem "bo tak kaza"??? Dlaczego nie zastanawiacie sie nad soba, pozwalacie narzucic schematy od ktorych pozornie sie odzegnujecie. Potraficie sie wyluzowac? Jasne, po pol litra i skrecie. Dlaczego nie jestescie tacy piekni na trzezwo i bez prochow? Trudno byc szczerym wobec ludzi bez wspomagaczy, prawda? Jakie schematy? Ba, :dobra uczelnia, pozniej praca, dom i dzieci + dobry samochod, pozniej na starosc domek z ogrodkiem. Czy to nie wyglada znajomo, czy przypadkiem to nie jest najwazniejsze?
Czasem ogarnia mnie pusty smiech jak siedze na auli i rozejrze sie dookola. Tak napradwe, to ludzi ktorzy wiedza czego chca od zycia i umieja sie o to upomniec jest bardzo malo. Wiekszosc jest "ukierunkowana" przez media i otoczenie. Nie zdaje sobie sprawy co i dlaczego robi. I to dotyczy kazdego:od drecha po przyszlego magistra. Nie lubie ludzi. Moze sa inteligentni, moze zdobywaja umiejetnosci jakie kiedys im sie przydaja. Ale zatracaja wartosci duchowe i uczucia. A to mnie juz malo bawi. Czlowiek staje sie wtedy cyborgiem, maszynka... Sztucznosc mnie razi...
Nie odmawiam wszystkim dobrych cech, bron Boze. Ale smuci mnie to co widze dookola. Kiedy poznalem Marte, bylem szczesliwy ze takie dziewczeta jeszcze sa na swiecie. Takie...normalne... Smutno mi jest, ze nie bedzie mi dane byc z nia... Bo gdzie ja znajde druga taka?... Az szkoda gadac... Mozna mnie zjechac za to co napisalem. Ale to jest moje zdanie, jesli sa jakies (napewno sa, chce je poznac) argumenty ktore przecza temu co napisalem, to dawacje. Jestem otwarty na polemike...
Zdalem sobie przed chwila sprawe, ze czegos mi brakuje... A to poprostu na skutek tego ze nie wyslalem Marcie SMS:) Coz... ech... :( Marta...

myslak : :
lis 09 2003 24 wpis/Ach.....:)/
Komentarze: 0

"(...)Muzyka budzila chec, by kopniakami rozbic scainy i wspiac sie do nieba po ognistych stopniach. Chec, by wyrwac wszystkie przelaczniki, wyszarpac wszystkie dzwignie i wetknac palce do gniazdka elektrycznego wszechswiata, zeby zobaczyc co sie stanie. Czec, by cala swoja sypialnie wymalowac na czarno, a sciany okleic plakatami(...)"

Tym razem cytat z "Muzyki Duszy" T.Pratchetta...

Then they summoned me over to join in with them
To the dance of the dead
Into the circle of fire I followed them
Into the middle I was led

A teraz z "Dance Of Death". Tak wiem, monotematyczny jestem, ale jak cos sie robi to robi sie to z pasja:) A mnie autentycznie rozklada na lopatki ten album, a ta piesn w szczegolnosci. Mamy dzisiaj niedziele, rzecz nie jest moze nadzwyczajna, zdarza sie standardowo raz w tygodniu. Ale dla mnie jest o tyle wyjatkowa ze siedze w domu, wyspalem sie jak dziki bak i wogole czuje sie jak mlody bog. Zaraz ide zglebiac tajniki analizy funkcji zmiennej zespolonej. To bedzie piekny dzien:> A pozniej wychyle jeden albo dwa piwa sluchajac jak to fajnie jest na auli w gmachu glownym i jak pieknym zjawiskiem sa wyklady;) Zyc nie umierac... A pozniej to chcialbym sie jeszcze dowiedziec ze mam spokoj, tzn.wiem na czym stoje jesli chodzi o Marte. Tak... chcialbym miec spokoj, do tego trzeba zmierzac:) Wiec teraz ide sobie walnac herbatke a pozniej do ksiazek.
UP THE IRONS!!!

myslak : :
lis 08 2003 23 wpis/Sen dobrze robi:)/
Komentarze: 0
Sobota rano. Wyjazd do Radomia. Niewyspanie. Powrot. Herbata. Dance Of Death... Nic ciekawego w sumie, ale chwilowo lubie swojego bloga i postanowilem sie wpisac. Ku potomnosci, lub ku zaspokojeniu jednego z przyziemnych instynktow jakie mna kieruja. Jeszcze nie doszedlem po co to robie. Po co tocze dialog z calym swiatem, a moze raczej, po co mi ten monolog skoro i tak nikt nie slucha? Coz, zycie zawiera w sobie wiele nonsensow. Dochodze powoli do wniosku ze moje wiecej niz niektorych. Martwi mnie jedna rzecz. Tfu... nie jedna, kilka, ale akurat ta wlasnie w tej chwili i juz od jakiegos czasu nie daje mi spokoju. Nie podoba mi sie to co przeczytalem od pewnej Agnieszki. Wiec  kobieto, do Ciebie teraz te slowa. Nie mam zamiaru o Tobie zapomniec, zastosowac sie do twoich slow. Mam w nosie to co napisalas, sam bede decydowal o tym kogo chce znac a kogo nie. Sam bede decydowal o tym jak mam oceniac ludzi, nikt nie bedzie mi tego dyktowal. Zwlaszcza sama zainteresowana osoba. Jestes przewrazliwiona, wiec tym bardziej nie mam zamiaru sluchac tego co starasz sie mi przekazac. Lubie Cie jaka jestes, kazdy robi glupoty, wiec tutaj nie ma wogole o czym dyskutowac. Swoja droga jestem ciekaw co takiego strasznego stalo sie ostatnio.Moze moglbym pomoc?
To taki maly wtret a'propos... Wokol sa ludzie ktorzy maja problemy, jedni mniejsze inni wieksze. Ale wydaje mi sie, ze jednak my jako mlodziez akurat nie mamy wielkich powodow do narzekan. Sa przypadki skrajne zyjace jak w raju, rowniez takie ktore los potraktowal strasznie okrutnie. Ale typowy przedstawiciel naszej generacji raczej nie powinien miec powodow do narzekan. Ludzie, zyjecie, lepiej lub gorzej. Macie znajomych, mniej lub wiecej. Uklada wam sie w zyciu lepiej lub gorzej. Wszystko zalezy od sytuacji. Ale nauczcie sie doceniac to co w zyciu juz macie. Nigdzie nie jest napisane ze bedzie latwo, lekko i przyjemnie. Nikt nie powiedzial ze wszystko sie uda, nawet pomimo wlozonego ogromnego wysilku. Nauczcie sie podchodzic do malych sukcesow i malych porazek z takim samym zaangazowaniem emocjonalnym. Docencie to ze macie wszystko na swoim miejscu , ze jestescie zdrowi, macie rodzicow. To wszystko dla wielu sposrod nas sa marzenia. Przyzwyczajamy sie do dobrego, i w ten sposob tracimy wiele z malych radosci zycia, nie doceniamy zwyklych, normalnych spraw biorac je za normalne i codzienne. A to blad. Szczesliwy ten, kto po przebudzeniu cieszy sie ze zyje. On umie docenic ten dar, ktory czesto pogardliwie oceniamy "co to za zycie...". Problemy? Sa od tego zeby je rozwiazywac. Ale jesli bedziemy stwarzac sobie demony, to mozna zapomniec o normanlym zyciu. Wtopilo sie kolosa? Trudno, od tego sie nie umiera. Zostawila Cie dziewczyna/chlopak? Stary... wokolo jest jakies 6 miliardow ludzi, napewno sie cos znajdzie. Owszem, i to i to poboli, ale w koncu przejdzie. Ale tego trzeba chciec! Kurwa, za przeproszeniem, kto ma dalej toczyc to cos kulistego, co nazywamy ziemia, jak nie wlasnie my, ludzie? Jesli bedziemy dalej topic sie w absurdzie i paranoi to nic z tego nie wyjdzie. Proponuje sie wziac za pysk i wyrwac z tej szarowki, chocby zakladajac kolorowe sznurowki:) Ludzie kochani, nie mozna sie poddawac, nie mozna plynac z tym szarym tlumem. Posluchajcie Children Of Bodom "Don't stop at the top". Jesli bedziecie patrzec na swiat z poziomu chodnika to niewiele z tego nam przyjdzie. Poszukajcie jakiegos wiezowca.
No i o malo co a wyszedl by mi manifest rewolucyjny:) Pozornie nie ma on nic wspolnego z rozwiazywaniem problemow. Pozornie, bo mi to sie wydaje, ze maly problem przytlacza malego czlowieka. Jesli ktos czuje w sobie sile, moc, potrafi poradzic sobie z wieloma sprawami. Ale tego trzeba sie nauczyc, a znajac lenistwo naszego narodu...coz... Powodzenia...

 

myslak : :
lis 07 2003 22 wpis/Juz jestem w domciu/
Komentarze: 0

No... to ja juz jestem w domu. Kurcze, dziwny jestem. Moje dzisiejsze wrazenia mnie dziwia i to poteznie. Marta zostaje na dluzszy czas w Warszawie. I tak jak ja wracam (chyba) za tydzien do domu to ona tam zostaje. To pierwszy raz od poczatku roku akademickiego kiedy nie bedziemy jechac razem. I ja od razu pomyslalem o tym, zeby zmienic sobie rozklad jazd tak zeby moc z nia wracac. Nie wiem czy sie nie myle, ale moje poczucie ze chce byc blisko niej jak tylko czesto moge i kiedy moge wzrasta coraz bardziej. Jestem w stanie mu sie przeciwstawic, ale sam fakt zaistnienia czegos takiego dziwi mnie dosyc mocno. Jak ta dziewczyna na mnie wplywa. Na przyklad dzisiaj. OD kilku dni lazilem struty, porozbijany psychicznie i fizycznie doszczetnie. 2 godziny(!!!) jazdy w autobusie z tym przeslicznym i uroczym zjawiskiem wystarczyly aby postawic mnie na nogi. Ona jest...niesamowita... Ja nie wiem co zrobie jak wreszcie dowiem sie o jej decyzji...Oh... bede smutny, bede bardzo smutny... Hmm... bede chcial mordowac, bede zly, bede zakazal atmosfere wsciekloscia... Ja nie chce tego doczekac. Ale no nic... Jak napisala w jednym z komentarzy monika "zawsze mija..." Zgadzam sie z Toba. Ale to boli i przeszkadza. Co tam wiecej...Siedze sobie wlasnie w domku, jak widac rozmyslam troche o Marcie. Kurcze, slabo bo Daniel bedzie dopiero w niedziele wieczorem... No nic, odwiedze w zwiazku z tym Anie, pozniej Kasie. Uciesza sie mam nadzieje, bo ja sie stesknilem za nimi. Kasi strasznie dawno nie widzialem. A i z Ania chce pogadac wreszcie dluzej i oko w oko....Ciii... "Dance Of Death".... co za dzielo.... Wlasnie, jesli chodzi o muzyke... Podobno widac jak robie postepy w grze na wiosle. Cudnie, poprostu cudnie, bo czasem czuje przeplywajacy przez moje palce strumien ktory przez brak umiejetnosci nie moze znalezc ujscia w tancu na gryfie. Ale to sie zmieni, naucze sie. Strasznie podoba mi sie akompaniowanie Borkowi. "Fear Of The Dark" jak to zajebiscie brzmi na dwie gitary!!!!!No, okazalo sie slusznym wyjsciem pozostanie w DS podczas laboratorium z mechaniki. Caly moj zespol pozegnal sie z cwiczeniem. Hmmm...kolorowo sie robi. Zajecia moge chyba juz uznac za niezaliczone, choc ich jeszcze nie skreslilem. Postaram sie, ale nie wiem jak to sie skonczy...kurna, ze tez musieli nam zmienic prowadzaca...I to tyle na dzisiaj. Teraz uszczesliwie ludzikow sms-ami:)

myslak : :
lis 07 2003 21 wpis/Dzien przed Koza.Nie spotkam sie...
Komentarze: 0

Dokladnie tak. Polozylem lache na zajecia z Koza. Mam to delikatnie mowiac w nosie. Zaliczy sie (moze) kiedy indziej. Wogole...Obejrzalem przed chwila filmik "Finding Nemo". Nie ukrywam, podobala mi sie bajka. W sam raz na dobranoc, taka kolorowa, fajna i smieszna z happy endem na dodatek. Bardzo jestem zadowolony. A jutro do domu... Rzecz jasna z Marta. I teraz maly powrot do komentarzy pewnej osoby co do moich wpisow. Po pierwsze: nie chwal mnie, bo przestane sie starac:)...Po drugie: to nie jest zaden duel ani competition "kto ma sie bardziej starac". Ja jestem jaki jestem wobec ludzi, bo to wyplywa z mojej natury, a nie dlatego ze chce zaskarbic sobie ich sympatie. Skoro zabiegam w pewien sposob o Marte, to znaczy ze tak mi sie podoba i tak chce. Skoro dzwonie, sms-uje, bywam, pomagam to znaczy ze mi to sprawia przyjemnosc a jej nie przeszkadza. Bo najwazniejsze "Nie szkodzic". I nie bede uprawial zadnych zabaw w stylu "dobra, ja przestane, teraz to niech ona sie stara". To nie bylbym ja, to by mi sie nie podobalo. I bez urazy, ale kobiety to sa bestie o ktore trzeba jednak sie starac. Tak wiem, mowi sie o uprawnieniu, feminizmie itp. A ja na to mowie: gowno prawda!!! Swiat musialby stanac na glowie zeby zapanowalo rownouprawnienie. Kobiety moga sobie o tym krzyczec itp.ale nigdy zaden mezczyzna nie dorowna w pewnych sprawach kobietom, ani na odwrot. I tak samo pewne zwyczaje sie nie zmienia. Wiekszosc zwiazkow bedzie powstawala przez to, ze to FACET bedzie zapier.... z wiechcia chwastow do dziewczyny a nie na odwrot. To on bedzie ja odwiedzal, to on bedzie mial inicjatywe. I nic tego nie zmieni. TO FACET BEDZIE SIE STARAL!!! Tylko taki moj maly dodatek: ja tego nie robie bo taka jest tradycja. Ja robie to z takiego powodu, ze gdybym przestal to Marta nie ciagnelaby tego w takim samym stopniu. Poprostu mnie bardziej zalezy, i to ja staram sie jak najwiecej miec z jej osoby... A ze jestem bestia ktora lubi miec dobrze (czyt. obcowac z Marta), to pracuje na to. Jesli przestane, skonczy sie dobre. Tak to w skrocie i prosto wyglada. Sedno sprawy jest skomplikowane itp. ale nie chce mi sie go wyjasniac. Od tego sa psycholodzy. Ja tylko robie to co uwazam za sluszne i prowadzace do mojego zadowolenia. Przynajmniej na krotka mete... Ale wrocmy do dnia dzisiejszego. Kolokwium wiadomo jak poszlo... Od jakiegos czasu nie mam najlepszego humoru z powodu moich wynikow w nauce. A sa one mowiac delikatnie, srednie. Wkurza mnie to, bo ja sie staram i sporo sie ucze. Przygnebia mnie sytuacja w ktorej ja zasuwam jak bury osiol na n-frontach i wyrabiam na te 3, a Marta np. dostaje 15/15 ze tak to przedstawie. Ciesze sie niezmiernie ze tak jej dobrze idzie, ale zaluje ze sam tak nie umiem. Zazdroszcze jej. Zastanawialem sie czy to ja jestem taki slaby czy cos innego ma na to wplyw. I jak to zwykle wychodzi, prawda jest posrodku. No bo to raz, ze Marta jest odemnie zdolniejsza. Ale dwa, ze ja na ten przyklad na analogicznym I sem. mialem 11 przedmiotow (przy jej 7, ze bede sie poslugiwal jej przykladem, ale rzecz jest ogolna i dotyczy wielu wydzialow i uczelni). I tak jest caly czas. Ksztalca mnie wszechstronnie. Strasznie wszechstronnie. I na kazdym z przedmiotow wystawiaja wysoko poprzeczke. I to jest ten bol. Nie ma jednego bardzo waznego przedmiotu, kilku mniej i jakiegos do zaliczenia usmiechem. Wszystkie kosza rowno z gleba. Wszystkie mozna uwalic rownie latwo. No a pozatym...hmmm...Jakos nie moge pozbyc sie wrazenia, ze jednak PW....hmmm... daje mi w kosc. Wiec tak to jest, jestem glupi, i zarazem uczelnia pokazuje lwi pazur. W dodatku dziekan zarzadzil przycisniecie studnetow aby podniesc poziom. Wiwat... Ale nic to, rozpi....walimy to!!! Mam nadzieje, ze moje podle samopoczucie juz sobie poszlo. Na kilkadziesiat godzin zamilkla we mnie ta struna zycia. Bylem jak roslinka.... Ale teraz...hmm.... zaczyna drgac, czuje jak budzi sie do zycia. Czas sie wziac w garsc... A rozruszam ja tym

Then they summoned me over to join in with them
To the dance of the dead
Into the circle of fire I followed them
Into the middle I was led 

Hail Heavy Metal Revolution!!!

myslak : :