Archiwum grudzień 2003, strona 2


gru 03 2003 48 wpis/Ciesze sie jak cholera/
Komentarze: 2

Bardzo nie lubie czuc sie zerem. Zreszta, czy takie uczucie moze byc przyjemne? Spotykam sie z nim twarza w twarz ostatnio nader czesto, i wydaje mi sie ze mam ku temu powody. Za moj humor odpowiedzialna jest uczelnia. Nie... to ja jestem za to wszystko odpowiedzialny. To ja jestem jaki jestem, i to tylko moja wina. Posluchajcie Marty: "Nic nie umiem, bedzie strasznie".Ciezkie kolokwium z chemii...12/15... 3-4 dni nauki... I tak caly czas, zdolna dziewczyna. Jak bym tak chcial...Ale nie, glupota ktora panuje w mojej czaszce skutecznie uniemozliwia mi podobne osiagniecia. Od samego poczatku na tej uczelni stanowie szare tlo... dlaczego wreszcie nie moze i mi zaczac sie cos udawac? Godziny spedzone nad ksiazkami, pogarszajacy sie wzrok, zycie pozanaukowe w zaniku. I po co to wszystko??!! Po nedzne troje, po te cudowne dwoje, niezaliczone kolokwia pomimo godzin spedzonych nad podrecznikami. Podczas gdy inni spokojnie, po znacznie krotszym czasie dystansuja mnie wynikami bardzo, ale to bardzo...I tak samo Marta... to wcale nie jest przyjemnie wiedziec o swojej glupocie... Dlaczego to jest tak, ze ja musze sie naharowac jak wol zeby ledwo,ledwo przadc, a inni maja talent ktory pozwala im spokojnie trwac na uczelni pomimo duzo mniejszego nakladu pracy? Dlaczego ja musze spedzic nad wszystkim 3x wiecej czasu??? Jeszcze gdybym mial jakies efekty swojej pracy, ale co ja mam...Nedzne 3, nie raz, nie dwa oblanie kolokwium...:( Chcialbym kiedys im dorownac...:( Jestem smutny, najsmutniejszy od kiedy zaczalem tworzyc to internetowe archiwum... Czy wiecie jakie to uczucie oblac kolokwium nad ktorym spedzilo sie kilka godzin wiecej niz osoba ktora wychodzi z niego z 5? A czy wiecie jak to jest kiedy tak dzieje sie na kazdym przedmiocie? A gdy cala taka zabawa trwa od ponad roku? A jesli sa to rzeczy ktore decyduja o wartosci czlowieka? Trudno zdac sobie sprawe z wlasnej malej, znikomej wartosci... Trudno uswiadomic sobie ze jest sie smieciem...

myslak : :
gru 02 2003 47 wpis/Chyba nie zdaze ze wszystkim/
Komentarze: 0

To nie byl bardzo ciekawy dzien. Zaczal sie wczesnie, o 6:50. A moze nawet wczesniej...o 00:00? Z nocnych przejsc warte wspomnienia jest pijanstwo Oskara ktory przechylal (na nasze, Krzyskow zyczenie) flaszke "Zubrowki". Tak, sposob w jaki to zrobil naprawde mnie zdumial, a jego komentarz rozbawil setnie. To co zawieral w sobie poniedzialek mozna opisac w skrocie:szaro, bez urozmaicen i nad ksiazkami. Czepialem sie wszytskiego, od fizyki, poprzez KZU na drugiej fizyce konczac. I mam w ten sposob troche sprawka, troche umiem na jutrzejsze kolokwium i mam ok.50% rysunku na KZU:) Nie wspomne ze na czwartek powinienem byc przygotowany na dwa kolokwia...Ale jakos sie to zaliczy. Rozpoczynam na dobre sciganie z matmy, rozpoczynam drugi projekt z ZAP, a fizyka (laborki)  powoli dobiega u koncowi. I tak to wyglada. A z Marta sie dzisiaj nie widzialem:) ale jutro...zaraz.... dzisiaj sie z nia zobacze:)No tak, przeciez to juz prawie 2. Jaka sielanka... Krzysztof rozmawia z (hmmm....i tutaj strzelam, ale na 99% z Karolina...), ja sobie wlasnie powoli coraz mocniej zmierzam do lozka, chlopcy juz spia...a jutro to tylko to zaliczenie, reszta to kaszka z mlekiem...oby...:)

myslak : :
gru 01 2003 46 wpis/A jednak dzien sie udal.../
Komentarze: 1
Ech... nie lubie niedzielnych wieczorow. Jutro(a wlasciwie dzisiaj) trzeba isc na zajecia. A poniedzialek nigdy nie nalezy do przyjemnych. Gdyby nie ta fizyka... Ale moze jakos uda mi sie to przezyc,mam nadzieje:)Dzien... dzien moze byc... Za malo sie nauczylem,no ale coz...trudno, nadrobie jutro (mam nadzieje). W sumie to nic sie nie dzialo, a przemyslen jako takich nie mam za wiele, nie bylo czasu. Niedzielny standard...Pobudka o 10, sniadanie, nauka, obiad, sjesta, pakowanie, wyjazd, akademik. Co bylo rozne to odwiedziny siostry z dziecmi i odwiedziny Marty:) Posiedziala troche krocej jak godzinke i zmykala do siebie. Kurcze... ja jestem przez nia tak szczesliwy jak nigdy. Tzn.normalnie tez jestem zadowolony,ale to co robi ze mna ta dziewczyna przechodzi ludzkie pojecie... Nie moge w to uwierzyc, co dzieje sie w mojej glowie... Ona jest takim moim malym szczesciem. Nie wytlumacze wam tego... Owszem, mam w glowie to jak wiele pecha mam w kontaktach z dziewczynami i wiem ze moje szczescie moze skonczyc sie rownie szybko jak sie zaczelo. Ale mam zamiar korzystac z tego co wlasnie trwa, brac calymi garsciami. I bede staral sie aby to trwalo. Chocby nie wiem co sie dzialo, bede staral sie to wszystko utrzymac... Nie potrafie tego opisac (moze to przez Dimmu Borgir ktorego wlasnie slucham:))) ale jest...O TAK DOBRZE!!!

 

myslak : :